Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/98

Ta strona została skorygowana.

znów wyrzeczone poprzednio słowa — choćby mnie matka miała zabić, chcę ucałować mego ojca!
Szła coraz prędzej, wreszcie zatrzymała się i machinalnie podniosła głowę ku oknom.
Gdy zobaczyła pokój ojcowski oświetlony, serce jej ścisnęło się boleśnie.
Drżąca zbliżyła się ku drzwiom i szukała sprężyny, ażeby je otworzyć, ale drzwi niezamknięte same ustąpiły, pod naciśnięciem jej ręki.
— Drzwi otwarte... — wyszeptała — po północy,.. To dziwne...
Dłużej jednak nie zastanawiając się nad tą okolicznością, istotnie niewytłumaczoną, weszła, zamknęła drzwi za sobą, zapuściła się w sień, wiodącą ku schodom, które następnie przebyła, pomimo ciemności, trzymając się poręczy.
Dostawszy się do sionki na drugim piętrze, znalazła drzwi na wpół uchylone od mieszkania, skąd wymykało się pasmo światła.
Zdumiona przystanęła.
— Co to znaczy? — spytała sama siebie. — Drzwi te są otwarte tak samo jak tamte od ulicy... tak, że każdy mógłby tu wejść!... Co się tu dzieje?... Czyżby matka moja wyszła, straciwszy głowę, ażeby pobiec po doktora!... ażeby go sprowadzić do ojca.
Było to nieprawdopodobne, prawie niemożliwe, choć zresztą stanowiło to jedyne objaśnienie.
Helena weszła do przedpokoju.
Drzwi od pokoju jadalnego stały właśnie naprzeciw niej otwarte.
Lampa paliła się na stole, gdzie ją umieściła Garbuska.
Nie zamykając już drzwi za sobą, młoda dziewczyna przestąpiła pręg pokoju jadalnego.
Zbliżyła się, nachyliła i zobaczyła wypisany na arku-