Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/119

Ta strona została przepisana.

aby ów koziołek, który przewidywałem, mniej mi się dał we znaki.... W wilię odjazdu, wysłałem pocztą do ojca mego list, w którym zapowiadałem mu mój powrót na dzień jutrzejszy.... W liście tym, — nadzwyczaj zręcznie ułożonym, słowo honoru, — prosiłem go, aby mnie nie badał o powody mej nieobecności, dając do zrozumienia tylko, w formie przezroczej a tajemniczej jednak, że honor rodziny arystokratycznej byłby na szwank wystawiony najmniejszą z mej strony niedyskrycyą.... Liczyłem niezmiernie na efekt, jaki ten list mój sprawi, nie przeszkodziło to jednak, że skoro stanąłem na progu domu, jakieś dziwnie niepokojące przejęło mnie uczucie....


VII.
BASTYLJA.

— Moje kochane dziecko, — ozwał się Jerzy po raz wtóry, przerywając opowiadanie Gontrana, — przyznasz przecie chętnie, jak się spodziewam, że twoja eskapada przechodziła cokolwiek granice dającej się wybaczyć lekkomyślności i że generał najzupełniej miał prawo do niezadowolnienia?...
— Nie, z pewnością! ani myślę tego uznawać!!... — odparł młody chłopak, — bo aby to przyznawać, trzebaby było wyjść z zasady fałszywej, arcyfałszywej!...
— Jakiejże to?...
— Zasady, że w moim wieku nie jest się człowiekiem wolnym, panem swej woli i czynów... że należy pytać o pozwolenie i zdawać rachunek z wszystkiego, a ja przeczę temu najformalniej....
— Ależ w takim razie, w cóżby się obróciła władza ojcowska, coby się z nią stało?
— Stałaby się tem czemby mogła... i wierzaj mi, że na wypadek jej zaginięcia, nie ja to pewnie wybrałbym się na jej poszukiwanie....
— Jednakże prawo jest wyraźnem, pozytywnem...
— A któż ci mówi o prawie, mój przyjacielu Jerzy? — zawołał Gontran. — Toż ci już mówiłem, że należałoby zreformować z gruntu kodeks.
Na to nie było co odpowiedzieć, Gontran odziany był w taki pancerz przewrotności, że argumenty najsilniejsze i najlogiczniejsze musiały odeń odprysnąć, nie pozostawiając nawet śladów.
— Ha! — pomyślał Jerzy. — Jeśli osiągnę nieoczekiwane szczęście i zostanę kiedy w przyszłość mężem Dianny, przyznać trzeba, że będę miał szwagierka nie do pozazdroszczenia...
Nie potrzeba dodawać, że tę refleksyę zamknął w najtajniejszej komórce mózgu....
— Cóż więc dalej?... — powiedział tylko.


∗             ∗

— Ojciec mój był sam w chwili gdy wszedłem do jego pokoju, — podjął znów Gontran. — Spodziewałem się sceny jakiejś wielce gwałtownej, z forsownemi wybuchami gniewu, z uwagami bez końca nad smutnemi mojemi wybrykami, przeplatanej przepowiedniami o przerażającej przyszłości, którą sobie gotuję....
»Jak widzisz posiadam wybornie nadęte narzecze władzy ojcowskiej i że w potrzebie umiałbym przyswoić go sobie w sposób bardzo przyzwoity....
«Oczekiwania moje zostały zawiedzione.... Mój ojciec nie zrobił mi żadnej wymówki... rzucił mi tylko spojrzenie chłodne jak ostrze noża i te tylko do niego dodał słowa:
»— Nie mam ci nic do powiedzenia, mój panie, idź na górę do twego pokoju.
«Usłuchałem oburzony i upokorzony daleko więcej tem pogardliwem milczeniem, niż gdyby cały wylew wyklęć spadł był na skruszoną mą głowę.... Widocznie traktowano mnie jak dziecko!... Nie zadawano sobie nawet trudu przyjęcia mnie burzą! odsyłano mnie do mego pokoju! — A! demonio!...
«Nakoniec uzbroiłem się w cierpliwość, powiedziawszy sobie: Zobaczymy to jutro, jakie oni wszyscy będą mieć przy stole miny.
»Jadano o szóstej.
»O wpół do szóstej jeden z najętych lokai, którzy obsługiwali nas, wchodzi do mego pokoju, uprząta stoliczek, na którym rozkłada serwetę, zastąpić mającą obrus.
»—Co ty tam robisz? — pytam go.
»— Wykonywam rozkaz pana hrabiego, — odpowiada mi — nakrywam do stołu dla pana wicehrabiego.
»A! w tej chwili krew uderzyła mi do głowy z taką gwałtownością, że przez kilka sekund wszystko dokoła mnie wydawało mi się w oczach czerwonem!... Podobne upokorzenie w obec lokai!... Mój przyjaciel La Follade zapytywał mnie przed kilku dniami, czy się lękam rózgi lub karceru o chlebie i wodzie!... Mój ojciec zaaplikował do mnie najdoskonalszy ekwiwalent tych kar dziecięcych! Nie było co mówić, wzięto mnie na piękne na pokutę! mnie Gontrana de Presles!... mnie od tak dawna już dojrzałego człowieka, jeśli nie wiekiem to zawsze sposobem życia, boć miałem przecie wszystko to, co stanowi mężczyznę, pojedynki, metresy!... A teraz z kolei, przyznasz mi przecież, mój Jerzy, że tego było za wiele!...
»Kiedym z najwyższym trudem odzyskiwał zwolna nieco spokoju, służący kładł dalej nakrycie do mego samotnego obiadu.
»— Niepotrzebną sobie zadajesz pracę, — powiedziałem mu, — ja będę bowiem jadł obiad na dole razem z moją rodziną....
»— Ale, panie....