Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/120

Ta strona została przepisana.

»— Zejdź i połóż dla mnie nakrycie na zwyłem mojem miejscu....
«— Ale, panie....
»— Słuchaj i spiesz się, jeśli nie posłuchasz uprzedzam cię, że ci posiekam twarz szpicrutą na strzępy....
«Biedaczysko nie dał sobie powtórzyć tego dwa razy... uciekł, jakby już słyszał nad uchem świst szpicruty....
»Szósta wybiła. Zszedłem z najzupełniejszą pewnością siebie i pierwszy znalazłem się w jadalnym pokoju, dokąd niebawem wszedł ojciec mój, matka i siostra. Generał był rozgniewany, widziałem to dokładnie po bladości jego twarzy i groźnem zmarszczeniu brwi, ale nie zrobił żadnej uwagi i podawano mi przy stole tak jak zazwyczaj.
»A, to był obiadek niewesoły, mój drogi Jerzy! Od pierwszej potrawy aż do deseru nikt nie wymówił ani słowa. Niemal żałowałem już, żem nie pozostał w moim pokoju, tak mi ten widok ponurych, zachmurzonych twarzy odbierał całkowicie apetyt. Porównywałem w myśli ten obiad na łonie rodziny z obiadkami, do których niedawno temu jeszcze zasiadałem w towarzystwie Formozy.... Co to za różnica!...
»Powstawano od stołu a ja powróciłem na górę do mego pokoju. Nudziłem się śmiertelnie w tej samotności. Wziąłem za kapelusz i chciałem wyjść.... Zszedłszy na dziedziniec zastałem bramę zamkniętą. Zawołałem na odźwiernego, żeby mi otworzył, ukazał się na progu swej loży i odpowiedział mi tonem drwiącym:
»— Jeśli pan wicehrabia chce wyjść to musi iść po klucz do pana hrabiego, bo on go ma u siebie w kieszeni....
«Byłem więc więźniem!...
»Myślałem w pierwszej chwili o wdrapaniu się po murze, ale szypko odstąpiłem od tego zamiaru. Naprzód nie miałem drabiny... a potem chciałem przekonać się, jak daleko zajść może tyrania rodzicielska w dziewiętnastym wieku, po dwóch rewolucjach, podjętych w imieniu wolności!
»A, śliczna ona, ta wasza wolność! mówcie mi o niej!...
»Powróciłem do mego pokoju, rzuciłem się na łóżko i spałem z rozpaczy aż do następnego rana.
»W chwili, kiedy wstałem i ubrałem się, około dziewiątej, służący zapukał do drzwi. Zapytałem go czego chce... odpowiedział mi, że ojciec czeka na mnie w swoim pokoju.
»— No, to i dobrze, — pomyślałem sobie, — dziś więc będziemy mieć śledztwo, na które liczyłem wczoraj.... Temci lepiej, raz będzie całej sprawie koniec.... Po burzy następuje pogoda!...
»I znowu się myliłem.
»— Idź po swój kapelusz, — powiedział mi oj ciec, — wychodzisz ze mną....
«Poczułem dreszcz lekki. To pewne, że ojciec mój nie zamierzał chyba uszczęśliwić mnie żadną przechadką dla rozrywki....
»Gdzież on u dyabła chciał mnie zawieść?... Nie mogłem znosić nigdy niepewności, przeraża mnie ona i niepokoi. Dodawałem sobie otuchy, powtarzając wciąż w myśli, że przecież nie było już Bastylii. Złudzenia!... Złudzenia!... Złudzenia!...
»Powóz czekał zaprzężony w dziedzińcu.... Wsiedliśmy. Stangret otrzymał był już poprzednio rozkazy; zaciął konie, nie pytając dokąd ma jachać. Po upływie godziny powóz zatrzymał się przed obszernym domem czarnym, którego okna były okratowane i który podobnym był jak dwie krople wody do więzienia....
»Otworzono nam drzwi wązkie. Zobaczyłem dziedziniec, otoczony wielkiemi budynkami.... Nad niektóremi drzwiami czytać było można napisy takie n. p. rozmównica, refektarz, etc. Nie rozumiałem tego wszystkiego nic zgoła.

»Pan Génin? — zagadnął mój ojciec jakieś indywiduum w rodzaju szwajcara, które nas wprowadziło i odpowiedziało:
»— Pan dyrektor jest u siebie, schody wprost, na pierwszem piętrze, drzwi na prawo....
»Poszliśmy we wskazanym kierunku i w chwilę później, w gabinecie, przybranym w popiersia wszystkich mędrców Grecyi, stanęliśmy przed szkaradnie brzydkim człowieczkiem, łysym, w złotych okularach, który skłonił się przed moim ojcem z uniżonością niesłychaną.
»— Panie hrabio, — zapytał mnie głową ukazując, — więc to jest ten młodzieniec?
»— To syn mój, o którym mówiłem z panem wczoraj, — odpowiedział czcigodny mój rodzic.
»— Trudnoby zaprawdę mnieć łagodniejszą fizyognomię, — podjął uśmiechając się do mnie obrzydliwy człowieczek. — Zdaje się ona zwiastować szczęśliwe nader usposobienie i umysł łatwy do pokierowania....
»— Musisz pan to wiedzieć dobrze, że są fizyognomie nadzwyczaj zwodnicze.... Ta właśnie jest z ich liczby....
»— Pozwól mi, panie hrabio mieć nadzieję, że zło nie jest nieuleczalnem i że przy troskliwem staraniu i rozumnych radach, uda nam się zagłuszyć i wyrwać z korzeniem wszystkie złe zarodki....
»— Oby Bóg wysłuchał słów pana, ho co do mnie nie śmiem już nawet spodziewać się, odkąd wszystkie moje nadzieje tak gorzko zawiedzionemi zostały...
«Słuchałem. Wiedziałem dobrze, że mowa jest o mnie, ale wyznaję ci Jerzy, że nie rozumiałem nic a nic o co im chodzi.... Daremnie zapytywałem sie-