Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/133

Ta strona została przepisana.

Przez chwil kilka Prowansalczyk przechadzał się tam i na powrót po pokoju szybkim, wzburzonym krokiem. Zmarszczki, co nagle rozsiadły się na jego czole, rysy gwałtownej ulegle zmianie, wyrażały pogardę a raczej wstręt najkompletniejszy.
Gontran spoglądał na niego z pod oka, pogwizdując z cicha jakąś aryetkę Formozy.
Nakoniec Jerzy zatrzymał się przed młodym chłopcem z rękoma skrzyżowanemi na piersiach i popatrzał mu prosto w twarz w milczeniu.
Mimo zwykłą swą efronteryę, Gontran nie mógł wytrzymać tego spojrzenia.
— Mój kochany, — spytał z wymuszoną ironią, — czy wypadkiem policya nie poleciła ci spisać mego rysopisu?
— Biedne dziecko! — pomyślał Jerzy. — Lękam się bardzo, że nadejdzie dzień taki, w którym istotnie policya zajmie się tobą....
Potem głośno już spytał:
— A więc podpisałeś owe obligi?
— Tak, mój Jerzy, podpisałem niestety!...
— I obligi te płatne są za dwa tygodnie?
— To ci powiedziałem właśnie przed chwilą....
— Na jakąż to sumę?
— Cóż cię to obchodzi?
Jerzy zmarszczył brwi ponownie i powtórzył:
— Na jakąż to sumę?
— O to drobnostka....
— Cyfry?
— Czy ci bardzo zależy na dowiedzeniu się jej?...
— Bardzo.
— Czy miałbyś może, mój kochany, uprzejmą intencyę pożyczenia mi pieniędzy na spłacenie tego długu?
— Może....
— A! jakżeby to było łaskawie z twej strony!
— Cyfra więc? — powtórzył Jerzy ponownie.
— Pięć tysjęcy franków — odpowiedział od niechcenia młody chłopiec, tak od niechcenia jakby wymawiał: pięć franków.
Prowansalczyk rozpoczął ponownie swą przechadzkę wzdłuż i wszerz pokoju i znowu zapanowała cisza. I na ten raz przecież przerwał ją Jerzy, stając tak samo przed młodym chłopcem, jak stał przed chwilą.
— Gontranie, — powiedział mu, — dałeś mi poprzednio przykład zbawienny, który naśladować będę. Dowiodłeś mi, że należy rzeczy nazywać po imieniu i myśl swą ukazywać całkiem nagą, bez obsłonek, Miałeś najzupełniejszą słuszność i zobaczysz, że ja przynajmniej korzystam zawsze o ile mogę tylko z nauk, które mi bywają udzielane. Grać więc będę z tobą w odkryte karty....
— Nie możesz mi większej zrobić przyjemności, drogi mój Jerzy, — przerwał mu Gontran.
— Tak jak to powiedziałeś — wybornie i posługując się twem własnem wyrażeniem, — podjął znów Jerzy, — potrzebnem mi jest, abyś odegrał rolą w pewnej komedyi.... Należy nam więc zawrzeć z sobą układ, targ po prostu.... Aktorzy nie mają zwyczaju bezpłatnie występować na scenicznych deskach.... Pojmuję to i rzecz to całkiem słuszna. Oddając się temuż co oni rzemiosłu musisz kazać sobie za to zapłacić i będziesz też zapłaconym.