Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/139

Ta strona została przepisana.

giej... Bo proszę, czemże jest tarcza herbowa, jeśli jej nie podtrzymuje serce wielkie, uczciwe, szlachetne? A to właśnie szlachectwo duszy i serca ty posiadasz więcej niż ktokolwiek inny... To też dla mnie, klnę ci się na honor, jesteś równym najstarszej szlachcie Francyi!...
Jerzy pochwycił rękę starca i przycisnął ją do ust z czcią namiętną i mimowolnie łzy rozrzewnienia i zapału płynęły mu z oczu.
— Teraz — mówił dalej hrabia Presles — teraz, kiedy znane ci już są moje w tym względzie poglądy, mów dalej, moje dziecko...
Jerzy podjął:
— Patrząc najuważniej w przeszłość moją, która coprawda długą nie jest, nie znajduję w niej nic, za co zmuszony byłbym się rumienić. Jak każdy człowiek młody a gorący, słuchałem i ja czasami przez godzin kilka głosu mych namiętności; ale o tem zapewnić cię mogę, panie hrabio, że nigdy imienia mego nie złączyłem z żadnym skandalem... Jestem bogaty, mam przeszło ośmdziesiąt tysiący liwrów renty. Majątek ten mógłby był wzróść łatwo i bez wielkiego ryzyka, gdybym był starał się go kiedykolwiek powiększyć, nie czyniłem tego jednak, bo i to co posiadałem wystarczało mi aż nadto... Cóż pewiem panu o moim charakterze? Każdy pono źle zna samego siebie, a natura ludzka do zbytku skłonną jest do sądzenia siebie doskonałą... Zdaje mi się jednak, że jestem łagodny, że czuję wstręt przed wszelką niesprawiedliwością i wszelkim fałszem, że zapalam się do wszystkiego co jest wielkie i piękne, że kocham wszystko co dobre... zdaje mi się wreszcie, o to chodziło mi głównie w tem co tu panu powiedziałem, że byłbym, w stanie uszczęśliwić kobietę, która zechciałaby mnie pokochać.
Wymawiając ostatnie słowa, głos Jerzego stał się drżącym i niemal niewyraźnym.
— Tak, to pewne — odparł hrabia — tak, to pewne, że szczęśliwą będzie kobieta, która pokocha ciebie i którą ty pokochasz... Ja to wiem... czuję to... jestem tego pewien...
— A więc... w takim razie... w takim razie... — wyszeptał młodzieniec, który mówił, tak jak się mówi we śnie i drżał cały — co mi odpowiesz pan skoro się dowiesz, że tą którą kocham... to... to...
Zbrakło mu do dokończenia siły.
— To Dyanna — dokończył hrabia Presles po prostu.
— Pan to wiedziałeś! — wykrzyknął Jerzy.
— Z pewnością i to oddawna... Alboż sądzisz, że człowiek uczciwie zakochany jest dość zręcznym n? to, by módz ukrywać swą miłość?...
— Pan to wiedziałeś?... — powtórzył Prowansalczyk szalony radością i nadzieją — a jednak nie miałeś pan nic przeciw ustawicznym moim wizytom?...
— Bez wątpienia, ponieważ nie miałem nic przeciw twoim projektom...
Jerzy przesunął obu dłońmi po czole:
— Generale — rzekł wreszcie w zupełnem upojeniu — lękam się, że się mylę, żem się przesłyszał, lękam się, że śnię... Generale, jakże to mam rozumieć?... Czego się mam spodziewać?...
— Masz to rozumieć po prostu tak, jak ci to mówię, moje dziecko, bo w moich słowach niema żadnej ukrytej myśli, a co do twoich nadziei... A! mój Boże, przecież ja im nie kładę granic... Pozwól im wzrastać w nieskończoność...
— A więc... pan zezwalasz?...
— Na to, by cię nazwać synem?... Z całego serca, przysięgam ci... W dniu, w którym zostaniesz mężem ukochanej mojej Dyanny, urzeczywistni się dla mnie jedna z najdroższych moich nadziei, ale do tego nie wystarcza moje tylko zezwolenie...
— Potrzeba mi jeszcze, ja to wiem, zezwolenia hrabiny...
— Zezwolenie jej masz pan tak samo zapewnione jak moje...
— Generale, nie rozumiem cię już... O jakiemże zezwoleniu mówisz jeszcze w takim razie?...
— O najnieodzowniejszem ze wszystkich, o przyzwoleniu Dyanny... Nigdy i pod żadnym pretekstem nawet wtedy, gdybym sądził, że jej zapewniam szczęście, nie pogwałciłbym jej woli, nie starałbym się nawet memi radami wpływać na jej postanowienie, bo dla takiej jak ona córki rada moja byłaby niemal rozkazem... Dyanna jest wolną... najzupełniej wolną... i od niej tylko możesz ją otrzymać... Zobacz się z nią... pomów... będziesz wymownym bo kochasz... Ja mogę powtórzyć ci to tylko, com ci powiedział przed chwilą... będę bardzo szczęśliwym jeżeli Dyanna cię przyjmie i szczerze sobie tego życzę... Więc, mój przyjacielu, zapytaj sam siebie i odpowiedz mi... Jak sądzisz, czy Dyanna cię kocha?...
— Nie śmiem powiedzieć tego, że tak sądzę, ale spodziewam się tego całą duszą...
— I ja się tego spodziewam... Pani Presles i ja w wczorajszem zemdleniu dopatrywaliśmy się dowodu głębokiego przywiązania, które dziwnie podobnem jest do miłości... Jeżeliśmy się nie pomylili, zadanie twoje będzie bardzo łatwem.
— Ale jeśli to jest tylko złudzeniem!... — wyszeptał z przerażeniem Jerzy. — Jeżeli nie jestem kochany!... jeśli panna de Presles mi odmówi!... Cóż wówczas stanie się ze mną, mój Boże! Jakież przebudzenie po śnie takim! Jakaż przyszłość dla mego złamanego serca?...
— Tylko najprzód niepotrzebnie nie poddawaj się rozpaczy! — odpowiedział mu generał. — Żołnierzom, którzy idą na bitwę z przewidywaniem klęski, z góry powiedzieć można, że będą pobici! Miejże od-