Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/41

Ta strona została przepisana.

— Co ma znaczyć, że wcale ci nie pilno wyjść za mąż....
— Oh! nie, przysięgam ci mamo!! tak mi dobrze przy tobie....
— Od czasu, jak wiole bywamy w świecie, — mówiła pani de Presles, ucałowawszy Dianę po raz drugi... — Na wszystkich tych balach, zabawach, czy nie zauważyłaś nikogo?...
— Zauważyłam kobiety najmilsze i mężczyzn najlepiej wychowanych.
Pani de Presles uśmiechnęła się na tę odpowiedź, uczynioną z akcentem naiwności, z pewnością nie udanej.
— Właściwie nie o to ciebie pytałam... — rzekła po chwili.
— A więc, dobra mamo, wyraźniej mnie zapytaj.... Odpowiem, jak będę mogła najlepiej....
— Otóż powiedz mi, czy wśród tych ludzi światowych, z których kilku jest kawalerów bardzo dystyngowanych i którzy na wszystkich balach są twymi tancerzami, nic ma żadnego, który byłby dla ciebie sympatyczniejszym od innych? Dianna przez chwilę szukała we swych wspomnieniach.
— Mój Boże, niewiem... — odrzekła.
— Czy jesteś tego pewną?
— Oh! najzupełniej pewną. Jednakże, pozwól mamo.... Aby być absolutnie szczerą, muszę ci powiedzieć o jednym młodym człowieku, którego przekładam i to o wiele nad wszystkich moich utytułowanych tancerzy; lecz ponieważ od roku nie bywa u nas więcej i nie spotykamy go nigdzie, nie przyszedł mi na myśl odrazu....
— Cóż to za młody człowiek, moje dziecię?...
— Pan Jerzy Herbert.
— I jakież to były powody, że ci się więcej od innych podobał?
— Pan Herbert, nie mówił mi nigdy cienia nawet komplementu... był dowcipny i wesoły... umiał mówić o czem innem jak o deszczu i pogodzie... nakoniec bawił mnie... i to jest powód, że go żałowałam....
— I nic innego?
— Nie, na prawdę, nic innego.
— A więc z pośród wszystkich mężczyzn naszego świata, nie ma ani jednego, o którym byś sobie powiedziała, że zostałabyś chętnie jego żoną?
— Ah! kochana mamo, nigdy, przenigdy, ani cień podobnej myśli nie przyszedł mi do głowy!!
Uśmiech przebiegł po ustach hrabiny.
— A więc wszystko jest jak najlepiej i twoje serduszko zupełnie wolne, tem łatwiej wybierze.
— Mam wybierać? — zawołała Dianna. — Chodzi więc o wybór?...
— Posłuchaj — powiem ci coś w sekrecie, — wielkim sekrecie....
Dianna klasnęła w dłonie, jak dziecko.
— Sekret! — zawołała, — oh! Lem lepiej!! uwielbiam sekrety!! Mów prędko, kochana mamo....
— Proszono mię o twoją rękę.
— O moją?!
— Tak, o twoją... Czy cię to zadziwia?
— Oh! wcale nie!... I któż to taki?
— Trzej młodzi ludzie, wszyscy trzej bogaci, dobrze urodzeni i dobrze wychowani, bardzo mili wszyscy trzej i mogący zadowolnić nas pod każdym względem.
— Czy ja ich znam?
— Nie.
— A więc ten wybór, o jakim mówisz, moja mamo, jakże go dopełnić?
— Trochę cierpliwości, moje dziecię... ci pretendenci do twej ręki będą mi przedstawieni dziś wieczór, w twojej obecności, u pani de Salbert.... Zapewne będą z tobą tańcować....
— Ich nazwiska?....
— Nie powiem ci ich teraz.
— Dla czego?
— Ażebyś mogła być swobodną z innymi twymi tancerzami; co by było trudnem, gdybyś na nich patrzała, jako na pretendentów.... Pozostając zaś w zupełnej niewiadomości, nic cię nie będzie mieszać i będziesz mogła zdać sobie sprawę, jeżeli tajemnicza jakaś sympatya obudzi się w tobie do jednego z tych trzech nieznajomych.... Znaczyć to będzie, że głos twego serca przemówi... Teraz już wiesz wszystko, co wiedzieć powinnaś.... Czy przyznajesz słuszność mej idei?...
Przynaję w zupełności, kochana mamo.... — Bal dzisiejszy będzie miał dla mnie interes rozdziału romansu.
— A rozwiązanie tego romansu ma wszelkie możliwe szanse, aby było szczęśliwem! — dodała hrabina. Rzecz rzadka na tym świecie!...
— Tak jest, jednakże serce mocno mi bić będzie, przy każdej nowej prezentacji!... Myśleć sobie będę: Być może, iż ten co kłania mi się jest mój przyszły mąż?... — Albo: może to mój mąż tańczy ze mną piątą figurę? — Ale, przedewszystkiem, uprzedzam cię droga mamo, że jeżeli nie tańczy jak anioł, nie chcę go!!
— Drogie moje dziecko! — odrzekła pani de Presles, śmiejąc się i całując córkę.
Rozmowa w tej chwili została przezwaną wejściem panny służącej, zapytującej, o której godzinie pani hrabina życzy sobie jechać.
— Powiedz, niech zaprzęgają! — odpowiedziała pani de Presles, — i niech Antoni zabierze miejsce na koźle. Pójdę zobaczyć, czy pan hrabia jest go-