Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/43

Ta strona została przepisana.

— Dla tego, że mi się zdawało, iż jesteś smutny i zakłopotany... ponieważ znalazłam na twej twarzy wyraz cierpienia, zniechęcenia....
— Tymczasem omyliłaś się zupełnie... Dzięki Bogu, nigdy się nie czułem lepiej!... a co do mojego niby smutku, powtarzam ci, moja droga, dlaczego miałbym być smutnym?... Czyż nie posiadałem zawsze i czyż nie posiadam dziś jeszcze, wszystkiego co stanowi największe i najzupełniejsze szczęście?... żonę najlepszą i najpiękniejszą 3 pomiędzy wszystkich kobiet, córkę ukochaną, znaczny majątek?...
— A nasz syn Gontron, o którym zapominasz!! — dodała hrabina, zupełnie uspokojona naturalnym i ożywionym tonem ostatnich wyrazów męża.
— To prawda, — mruknął generał z goryczą, źle ukrytą, — to prawda... zapomniałem o Gontro — nie....
Potem nagle, bez przejścia, głosem, który stał się napbwrót łagodnym i czułym, dodał:
— Chodź uściskać mnie Dianno. Jakaś ty piękna!!... — tak prawie piękna, jak matka....
— A widzisz, mamo, widzisz, że miałam słuszność! — zawołało młode dziewczę tryumfująco; — nie chciałaś dać się przekonać przed chwilą, kiedy twierdziłam, że jesteś piękniejszą odemnie! — a jednak ojciec jest tego samego zdania! — Nieprawdaż, mój ojcze?...
— Tak jest, moje dziecię — odpowiedział starzec z uśmiechem, odmładzającym go o lat dwadzieścia, — serce moje i oczy przywykły, od dawnego czasu uważać twoją matkę za najpiękniejszą wśród wszystkich kobiet....
— I masz stotysięcy razy słuszność, mój ojcze!... ah! jaka ja szczęśliwa, gdy słyszę, że tak mówisz.... Niech mnie nazywają ładną Prowansalką, ile razy tylko chcą, eh, mój Boże nie sprzeciwiam się wcale, a nawet przyznaję chętnie, że mnie się to dość podoba.... Lecz w Prowancyi jest tylko jedna piękna Prowansalka, ale nie ja, tylko mama!...
— Która nie jest Prowansalką! — dodała hrabina, śmiejąc się.
— Prowansalka czy nie, wszystko jedno... pomimo tego jesteś mamo najpiękniejszą z najpiękniejszych i teraz jest nas dwoje przeciwko tobie.... — Nieprawdaż ojcze?...
— Tak, moje dziecię....
Nastąpiła chwila milczenia.
Bolesna chmura znikła poraź drugi z czoła pana de Presles; — oko jego rozjaśniło się, usta, uśmiechały się szczerze.
Zegar Boula, stojący na kominku, pomiędzy dwoma cudownemi roślinami japońskiemi, wydał srebrny dźwięk.
Oczy generała zwróciły się w tę stronę.
— Wpół do dziewiątej, — rzekł, — czy nie znajdujecie, że czas już udać się nam w drogę?
— Kazałam już zaprządz... — odpowiedziała hrabina. — Pozostaje nam tylko wziąść okrycia i wsiąść do powozu.... — Czy Gontran gotów?...
— Gontran nie jedzie z nami... — odrzekł hrabia.
— Dia czegóż? — odpowiedziała pani de Presles zaniepokojona.
— Z powodów, które później ci wytłómaczę.
— Czy powody te uznajesz?...
Generał spuścił oczy, nie odpowiadając. Hrabina nie nastawała.
— Ale przyjmniej, — rzekła po ohwili, — przyjdzie pożegnać się z nami?...
— Niema go w domu.
— Niema go w domu!... — powtórzyła pani de Presles.
— Sądzić by można, że to cię dziwi, — rzekł sucho generał, — zdaje mi się jednakże, że powinnaś być przyzwyczajoną do nieobecności swego syna.
I gdy z kolei hrabina nie odpowiedziała, pan de Presles mówił dalej:
— Kaźcie przynieść okrycia, i jedźmy....
W parę minut później otwarty kocz, zaprzęgnięty w dwa konie angielskie, szybko potoczył się ku willi Salbert.


∗             ∗

Aby dać zrozumieć czytelnikom głęboki smutek pana de Presles, zdającego się z tylu względów zupełnie szczęśliwym, wystarczy nam powtórzyć scenę, która na godzinę przed wyjazdem miała miejsce w bibliotece.
Generał zaraz po obiedzie, w chwili kiedy jego żona i córka udały się do swych apartamentów, aby się zająć ważną sprawą wieczornej tualety, czytał i odczytywał z widocznym wyrazem niezadowolenia, kilka listów, nadeszłych podczas obiadu.
Kiedy ukończył je czytać, generał wziął się za czoło, szepcząc:
— Oby łaska Baska oddaliła odemnie, ten kielich!.. zbyt byłby gorzki....
Poczem po kilku minutach zastanowienia się, zadzwonił.
— Czy wiesz, gdzie jest pan Gontron? — zapytał kamerdynera, który ukazał się we drzwiach.
— Zdaje się, że pan Gontron jest w swoim pokoju...
— Idź, powiedz mu, że chcę z nim pomówić.
— Idę, panie hrabio.
Lokaj wyszedł, Po pięciu minutach, Gontron wszedł do biblioteki.
Młody ten człowiek, możnaby powiedzieć nawet to dziecko, miał bowiem zaledwie lat siedemnaście, był żyjącym obrazem owych prześlicznych paziów o