Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/45

Ta strona została przepisana.

General mówił dalej:
— A więc niech tak będzie! nie wiesz o niczem... zgadzam się na to... chcę w to wierzyć i powiem ci wszystko!... — Od miesiąca po wiele razy upuszczałeś zamek pokryjomu, wśród nocy, aby jechać do Tulonu i zapełniałeś miasto chałasem twych skandalicznych awantur.... Przedwczoraj jeszcze, pokazywałeś się na ulicy w towarzystwie kobiety, której postępowanie, więcej jak lekkomyśne, nie jest dla nikogo tajemnicą!...
Gontron uśmiechnął się.
— Zaprzeczasz temu?
— Bynajmniej, mój ojcze.
— Przyznajesz się!!... i to z takim cynizmem?...
— Dlaczegóż nie miałbym przyznać się, kiedy to jest zupełna prawda?... Pozwól mi jednakie ojcze, uczynić ci, z całym szacunkiem, jedną uwagę....
— Mów....
— Pozycya moja w tej chwili wydaje mi się bardzo kłopotliwą.... Jeżeli zdaje mi się, że niewiem o mych występkach, oskarżasz mnie ojcze o skrytość... Jeżeli zaś nie myślę wcale ukrywać, zarzucasz mi cynizm... Cóż więc mam robić?....
— Czy nie możesz przynać się do błędów, nie chełpiąc się niemi?...
— Czyż popełniłem błąd, przechadzając się z... gryzetką? Upewniam cię ojcze, że nie wiedziałem o tem....
— Nieszczęśliwe dziecko!... w twoim wieku!!...
— Mam lat siedemnaście, mój ojcze.... Książę Fronsąc miał tylko piętnaście, kiedy debiutował w karyerze awantur miłosnych, które miały uczynić go tak sławnym.... Prawda, że ten debiut miał miejsce z księżną Burgundyi, a nie z gryzetką... ale mówiąc szczerze, to nie moja wina, że księżne de Bourgogne rzadko się dają spotykać w Prowancyi....
Generał chciał odpowiedzieć. Gontron nie dał mu czasu.
— Nie skończyłem jeszcze, — mówił dalej, — i mogę poszukać i znaleść bliżej mnie moje przykłady, a raczej, jeżeli wolisz ojcze, moje wymówki... Przerzucając w archiwach naszej familii, wyczytałem, że hrabia Armand-Fryderyk-Henryk de Presles, mój pra-pra-dziad, mając najwyżej lat szesnaście, uwiódł wielką damę dworu, pojedynkował się z jej mężem i ranił go niebezpiecznie. Historyograf naszej familii znajduje to zachwycającem. Poślij mnie więc na dwór, mój ojcze, a obiecuję ci naśladować, jak będę mógł najlepiej, mego pra-pra-dziadka.
— Gontronie, — mówił generał po chwili milczenia, — serce mi się kraje na myśl, że nietylko dusza twoja jest zepsuta, lecz i sąd o rzeczach skrzywiony!... Z powodu twych haniebnych skandalów, mówisz mi o obyczajach rozluźnionych, lecz świetnych, dawnych czasów!! Nie ma i nigdy nie było dwóch moralności i dla wszystkich błąd był błędem. Lecz nakoniec rozumiem i wybaczam eleganckiemu szlachcicowi, nazywającemu się Fronsac lub de Presles, gdy ich błędy nie są upadlające!... Lecz nie mógłbym darować, zrozumieć de Presles lub Fronsaca afiszującego się pod rękę z ostatniego rzędu, jak ją nazywasz, gryzetką na ulicach prowincyonalnego miasta, gdzie każdy, widząc to, dziwi się, odwraca i z szyderstwem wskazuje palcem!
Gontron zaczerwienił się. Lecz rumieniec jego nie był bynajmniej zbawiennym wstydem... była to