Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/47

Ta strona została przepisana.

dziecię, przebaczam ci... wszystko skończone.... Idź ubrać się na bal margrabiny de Salbert....
— Mój ojcze, — wyjąknął Gontron, podnosząc głowę, — nie miałem zamiaru towarzyszyć ci na ten bal....
— Miałeś inne projekta?
— Tak.
— Jakież to?
— Oh! mogę przyznać się do nich głośno... jestem zaproszony na wieczerzę młodych oficerów marynarki, odjeżdżających jutro na wyprawę do Algieru...
— Wieczerza ta ma się odbyć w Tulonie?
— Tak, mój ojcze.
— A więc ci młodzi oficerowie będą wieczerzać bez ciebie....
— Ależ....
— Co?...
— Przyrzekłem....
— Nie dotrzymasz przyrzeczenia i koniec... Tego rodzaju przyrzeczenia nie obowiązują do niczego....
— Czyż to nie znaczy, mój ojcze, że postępujesz ze mną, jak z dzieckiem?
— Gontronie strzeż się!! Nie tego mam prawo oczekiwać po tobie, po naszej rozmowie!...
— To dobrze, mój ojcze, jestem posłuszny. Idę się ubierać.
I młodzieniec wyszedł z biblioteki, rumieniec jego zniknął; — bladość na nowo jego twarz okryła.
Generał zajął się tualetą.
W chwili kiedy ją kończył, usłyszał na bruku dziedzieńca odgłos końskich kopyt, a wkrótce potem chałas szybkiego galopu, oddalającego się szybko, rozległ się w alei.
— Idź i dowiedz się, co za przyczyna tego hałasu, — rzekł hrabia do swego kamerdynera.
Służący powrócił po chwili.
— I cóż?
— To pan Gontron, panie hrabio, pojechał do Tulonu.
— Jesteś tego pewny?
— Tak, panie hrabio?
— Już cię nie potrzebuję, możesz odejść...
Lokaj wyszedł.
Pan de Presles zostawszy sam, padł na fotel, jakby piorunem rażony, ukrył głowę w dłoniach i pozostał w tej postawie niemego smutku, aż do chwili, kiedy hrabina z Dianną, jak widzieliśmy, weszły do biblioteki.


XII.
WIECZERZA.

Podczas gdy Gontron de Presles galopował, drogą do Tulonu, gdzie go oczekiwała wcale nie wieczerza z oficerami marynarki, lecz orgia w towarzystwie kolegów rozpusty i kobiet złych obyczajów; podczas gdy generał, jego żona i piękna prowansalka, jechali do willi Salbert, zobaczmy co się dzieje w wiejskim domu, w którym zostawiliśmy Marcela de La bardès, Jerzego Herberta i gości tego ostatniego.
Kamerdyner wszedł oznajmić, że wieczerza jest zastawioną, współbiesiadnicy w liczbie dwunastu, licząc w tem i gospodarza domu, przeszli do sali jadalnej.
Sala ta, prawdziwie była uderzającą i dowodziła, że Jerzy Herbert miał w wysokim stopniu rozwinięte poczucie artystyczne, a tem samem zasługuj na zaszczyt opisania jej w kilku wierszach.
Cztery wspaniale kwatery, makaty haftowane z czasów Henryka III, oprawne były w boazerye że starego dębu rzeźbionego dłutem, pochodzące zapewne ze starego refektarza jakiego bogatego opactwa.
Przedmiot haftu każdej kwatery był w prostym stosunku do przeznaczenia pokoju, w jakim się znajdował.
Pierwsza przedstawiała, z całą możliwą naiwnością kostiumów i ruchów, żniwiarki związujące bogate snopy zboża, mającego przekształcić się na chleb.
Druga, okazywała winobranie: dziewczyny wkładały winogrona w kadzie, z których popłynie szlachetne wino, mające zapełnić piwnice.
Na trzeciej wyhaftowani byli myśliwi, zabijający zające i bażanty, dumę wystawnych stołów.
Czwarta nakoniec, przedstawiała rybaków, wyciągających ze swych sieci, karpie, węgorze, szszupaki, mające służyć do uczty.
Dębowe boazerye, służące za ramy, dzieło cierpliwości nie jednego pokolenia mnichów, oddawały w wypukłorzeźbie wszelkie narzędzia rolnictwa, powiązane z grupami owoców, jarzyn, ryb i zwierzyny.
Dwa przepyszne kredensy z tego samego drzewa i tej samej epoki co boazerye stały naprzeciw siebie; ich półki okryte szybami ze szkła weneckiego, zawierały skarby, które nie jedno muzeum mogłoby pozazdrościć.
Były to misy Bernarda Palissy, fajanse z Limoge, całe pokryte wypukłemi owocami i kwiatami, tak wybornie naśladowane i emaliowane, że naśladując naturę, oszukiwały oko.
Były tam kompletne zastawy cudownej chińskiej porcelany. Później stosy sreber, pucharów cyzelowanych przez złotników XVI wieku, tych wielkich artystów!! karafki i kielichy ze szkła czeskiego, ze złotemi gwiazdkami i delikatnemi arabeskami.
Firanki i portyery stanowiły makaty haftowane, podobne do tych, któremi ściany były obite, przedstawiające tegoż samego stylu przedmioty.
Krzesła rzeźbione z Wysokiem oparciem, pokry-