Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/5

Ta strona została przepisana.
RODZINA DE PRESLES
(LES AMOURS de PROVINCE)
PRZEZ
KSAWEREGO de MONTEPIN

TOM I.
ZBRODNIA PORUCZNIKA

I.
TULON.

Upraszamy czytelnika o cofnięcie się z nami do przeszłości, a mianowicie do pierwszych dni maja 8331 r. i o towarzyszenie nam do Tulonu w departamencie Var południowej Francyi. W owej epoce miasto to, jego ulice, port, przystań, przedstawiały dziwny, a zarazem ożywiony widok.
Za dwa dni wojska francuzkie miały siadać na okręty udając się na wybrzeże Afryki, posłane przez króla Karola X w celu podbicia Algieru.
W tem miejscu pozwolimy sobie podać kilka słów historyi, zanim wejdziemy w dziedzinę romansu. Zachowujemy na to jeden tylko rozdział i przyrzekamy, że będzie krótki.
Hussein zanim został Deyem Algeru, trzymał skromny sklepik z jedwabiem i przedmiotami przypadkowo nabytemi, w niższej części miasta i na jednej z najciemniejszych ulic okręgu nazywającego się Asaouaka. — Jemu to piraci berberyjskiej Regencyi, sprzedawali miększą część jedwabnych materyi zrabowanych z okrętów kupieckich. Hussein bowiem pomimo pozornej szczupłości swego handlu, w istocie prowadził ogromne interesa i zaopatrywał wszystkie haremy Wschodu, prześlicznemi tkaninami złotem przetykanemi z fabryk francuzkich.
Opłaty wnoszone do skarbu Deya przez piratów, nie mało przyczyniały się do zapełnienia kasy Casbuh.
Kiedy skutkiem pewnych trudności, w których szczegółowy rozbiór wchodzić nie uważamy za stosowne, ex-handlarz z Asaouaka został Dejem zmuszony był ustąpić wymaganiom Francyi, i powstrzymać w ich przedsiębiorstwach, coraz bardziej rozzuchwalonych piratów berberyjskich. — Uczynił to, lecz jęcząc pod ciężarem tej fatalnej konieczności, skutkiem której opłakane pustki zaczęły się ukazywać w kufrach Odjeac’u.
W dniu wyniesienia Husseina skarb publiczny zawierał sześćdziesiąt milionów. Kilka lat wystarczyło, aby cyfrę tę zredukować w sposób prawdziwie zastraszający.
Zirytowany podobnym stanem rzeczy, obawiając się aby go nie posądzono o roztrwonienie funduszów państwa — i o wybuch rewolucyi janczarów, Dey pędził życie w stanie ciągłej tajonej wściekłości, — podobny do lwa w niewoli myślącego o wyłamaniu krat, i odzyskaniu krwawej wolności.
Groźne wiadomości doprowadziły do szczytu wewnętrzny gniew, oczekiwający tylko sposobnej chwili aby na zewnątrz wybuchnąć.
Pewnego dnia Bey Konstanty dłużny w owej chwili sześćdziesiąt tysięcy piastrów, odmówił zapłacenia tego haraczu.
Pokolenia Atlasu jednocześnie okazały podobną niesubordynację, zwinęli namioty i udali się na pustynię — nie podobna było wydobyć od nich choćby jednego budżu; — emisaryusze, którym polecono ściągnięcie haraczu, przywieźli zamiast pieniędzy, pięćset głów buntowników, które zostały wystawione na mu-