Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/6

Ta strona została przepisana.

rach Casbahy, aby przerazić tych, którychby brała ochota naśladować ich nieposłuszeństwo.
Hussein nie miał żadnego wstrętu do uciętych głów, lecz o wiele nad nie przekładał brzęczące piastry! Czaszki krnąbrnych — myślał rozsądnie — służą za żer krukom i drapieżnym ptakom. To jest dobrze i sprawiedliwie; lecz niezapełnia wcale moich kufrów!!...
Zapełnić kufry!! — To było ostatnie słowo zagadki, której rozwiązania Dey szukał wszelkimi sposobami.
— Tak, — zawołał — trzeba znaleść lekarstwo!... trzeba znaleść za jakąbądż cenę!... a przedewszystkiem znaleść je prędko, gdyż z każdym dniem, z każdą godziną położenie się pogorszą!!...
I zapytywał swych doradców.
— Deyu, — odpowiedział mu jeden z nich — co robi lew, kiedy jest głodny i kiedy lwiątka żądają żeru?... — Wychodzi ze swej jaskini i oczekuje na pierwszego przechodzącego! — Pierwszy, który nadejdzie, jest jego dobrem! — Rzuca się na niego, — chwyta go, — dusi, — i rozrywa zębami na sztuki, — zanosi do jaskini i rozdziela pomiędzy lwiątka. — Oto co robi lew i oto co należy uczynić....
— Niegdyś, — dodaje drugi doradca, — złoto spływało przez wierzch studni Casbahu, — wkrótce aby zaczerpnąć, należało schylić ciało na poręczy studni i wyciągnąć ręce. — Dziś aby dostać się do złota, trzeba używać drabiny. — Jutro bezwątpienia, nawet schodząc na sam dół, nic się nie znajdzie... Kiedy źródła się wyczerpują, studnia jest sucha... Łatwo to wytłomaczyć. — Dawniej piraci berberyjscy, zapełniali bez przerwy skarb Odjeac’u. Skazałeś piratów na bezczynność, skarb się opróżnił. — Chcesz napełnić go?...
— Chcę.
— A więc rozpocznij na nowo wojnę na brzegach Francyi, Hiszpanii i Włoch... — pozwól naszym okrętom rozpuścić żagle... — niech na znowu buja półksiężyc po morzach!... — dodał doradca.
— Jeśli to uczynię, — odrzekł Dey — czyż niewierni nie powrócą oblegać Algier?...
— Eh! cóż to ciebie obchodzi?... Karol V, Andrzej Doria, Jan Duquesne, czyż nie większymi byli wojownikami aniżeli stary król Karol X? Pomimo to nie zdołali zdobyć murów świętego miasta!
— Jeśli niewierni ośmielą się nas zaatakować, Allah ocali wojowniczy Algier!! — Tak jak to już nie raz uczynił, zaopiekuje się miastem bronionem przez Proroka!! — Pokój przyprowadza cię do ruiny. — Milczenie twych dział zapowiada upadek twej potęgi i twej fortuny!... — Pozwól niech proch przemówi, a zdobędziesz na nowo dawny urok, i złoto powróci do twych kufrów!!
Dey aż nadto był usposobiony pójść za tą nieszczęsną radą; — namyślał się jednakże — nie śmiał zerwać maski, której sznurki coraz bardziej się rozluźniały.
Pewna okoliczność, błaha prawie, spowodowała nagłe opadnięcie maski.
Francya winna była siedem milionów pewnemu żydowi zwanemu Jakób Bacri, pod którego nazwiskiem ukrywał się Dey.
Z powodu części tej sumy, powstała trudność, która wywołała następującą scenę pomiędzy Deyem Husseinem a panem Deval konsulem francuskim.
Był to dzień uroczystej audyencyi.
W chwili kiedy pan Deval skłonił się przed Deyem, ten ostatni zawołał zirytowanym głosem, podczas gdy spojrzenia jego, ciskały dwie ponure błyskawice z oczu na wpół zamkniętych, z pod gęstych czarnych brwi, dziwny stanowiących kontrast z białością długiej jego brody:
— Konsulu Francyi, napisałem dwa listy, jeden do twego pana, króla Karola X, drugi do jego ministra barona de Damas... Czy przynosisz mi odpowiedzi na te listy?...
— Nie otrzymałem nic dla Twej Wysokości... — odpowiedział pan Deval.
— To niepodobna!.. — rzekł sucho Hussein.
Otrzymawszy to publiczne zaprzeczenie, konsul zbladł; — lecz zadając sobie energiczny przymus, zachował milczenie.
Hussein mówił dalej:
— Jeżeli ani król, ani minister nie odpowiadają na moje listy, to znaczy, że ich nie otrzymali, żeś ty ich przejął.
— Twoja Wysokość, nie możesz posądzać mnie o podobne nadużycie zaufania. — odrzekł pan Deval, — wiesz dobrze, że czyniłem wszystko co tylko odemnie zależało, aby utrzymać dobre stosunki pomiędzy Twą Wysokością i krajem, który mam zaszczyt reprezentować. — Kompania Afrykańska płaciła ci tylko sześćdziesiąt tysięcy franków, podniosłem tę sumę do dwóchkroć tysięcy. Otrzymujesz za połów korali nowy haracz, którego nie masz żadnego prawa....
— To co mi zostało przyznane, z prawa mi się należało! — przerwał Hussein. — Reklamacye moje były sprawiedliwe, są one również słuszne o dwa miliony pięćkroć sto tysięcy franków, które Francja mi winna, a odmawia zapłaty.... — Pieniądze te przedstawiają legalną wierzytelność!
— Francya była winna siedem milionów Jakóbowi Bacri, — zapłaciła mu cztery i pół... — reszta przelaną została do kasy depozytów dla zaspokojenia poddanych francuzkich, będących wierzycielami Bacri’ego.
— Do mnie tylko samego wierzyciele ci odnieść