Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/86

Ta strona została przepisana.

morem, który jeśli nie byt szczerym absolutnie, to przynajmniej był znakomicie udanym, — dość to już, aż nadto nawet zajmowaliśmy się mną..... Teraz na ciebie przyszła kolej... mówmy o tobie... o tem wszystkiem co ciebie obchodzi... Nie obrażę cię przecież po tem, coś mi pisał, jeśli cię spytam, czy zawsze jesteś zakochany w pannie de Presles?...
Wzrok Jerzego zabłysnął.
— Czym w niej zakochany zawsze!! — zawołał, — a, mój drogi Marceli, sto razy więcej jeszcze niż byłem!! Powiedziałem ci już i teraz powtarzam, że ta miłość będzie mojem życiem lub moją śmiercią!!
— Czy masz jaką nadzeję?
— Żem kochany?
— Tak.
— Nic o tem niewiem.... nic, słowo honoru ci daję, że nic nie wiem tej mierze!! Przyjmowany jestem bardzo serdecznie w zamku przez wszystkich. Dianna jest dla mnie bardzo uprzejma, bardzo mila, bardzo serdeczna tak, że mogłoby mi się zawrócić w głowie, gdyby mi w niej pozostała była jeszcze bodaj odrobina mózgu... ale w gruncie nie wiem najzupełniej, co się kryje pod tą uprzejmością i życzliwością... Czy panna de Presles widzi we mnie człowieka obojętnego, przyjaciela czy zakochanego? tego nie mogę domyślać się nawet; a jednak przysięgam ci, że, aby się tego dowiedzieć, dałbym z całego serca połowę mego życia!!
— Jednakże zdaje mi się, że istnieje środek bardzo prosty dowiedzenia się tego, co cię obchodzi tak bardzo....
— Środek? Na miłość boską wskażże mi go... co to za środek?
— Najprostszy: zapytać pannę de Presles.
Spojrzenie, którem Jerzy obrzucił Marcelego, wyrażało najkompletniejsze zdumienie.
— Zapytać! — powtórzył — czy ty na seryo tak myślisz?...
— Zdaje mi się, że skoro chce się otrzymać jakąś odpowiedź, trzeba rozpocząć od zrobienia zapytania.
— Pomyślże jednak, że wówczas trzebaby było powiedzieć Diannie, że ją kocham....
— Bez wątpienia.
— I ty myślisz, że to tak łatwo!! Widać doskonale, żeś nigdy przez to nie przechodził!! I ja niegdyś tak jak ty sądziłem, a dziś dopiero widzę jak bardzo byłem w błędzie.... Zaprzysięgać miłość wieczną kobiecie, której się nie kocha, to rzecz najprostsza w świecie... ale uczynić pierwsze wyznanie tej, którą kocha się rzeczywiście, to rzecz niesłychanie trudna!... prawie niemożliwa!... Ze dwadzieścia razy puszczałem się w drogę do zamku Presles, mówiąc sobie; Dziś z nią pomówię! — Przybywałem, zobaczyłem Diannę, zaczynałem z nią rozmowę... znajdowałem tysiąc przedmiotów zajmujących do dyskusyi, takich jak pogoda lub niepogoda, stan nieba lub plotki okoliczne ale czułem najwyborniej, że prędzej przy — schnie mi język do podniebienia, niżbym się odważył na wypowiedzenie tych dwu słów: — kocham cię... A jednak nie jestem nieśmielszym niż każdy inny, tylko jestem więcej zakochany....
— Rozumiem cię, mój drogi i czuję wielki szacunek dla uczucia, które się w ten sposób przejawia.. Ale pytam cię, jeżeli nigdy nie znajdziesz odwagi mówienia, jakże chcesz, aby panna Dianna odgadła twoją miłość?
— Alboż nie może jej wyczytać w mojem spojrzeniu? alboż nie może dosłyszeć jej wyznania w samem milczeniu mojem nawet?...
— Î odpowiedzieć ci w tenże sam sposób, nieprawdaż? duet milczący, w którym choć usta będą nieme, dusze się porozumieją....
— Wybornie oddajesz myśl moją!! Tego to właśnie ja pragnę i pewien jestem, że wystarczyłoby mi jedno Dianny spojrzenie, abym mógł czytać w głębi jej serca, czy to serce jest mi oddane.... Ale niestety, lękam się bardzo, że to nie nastąpi nigdy i że panna de Presles ma dla mnie tylko najzwyklejszą, chłodną życzliwość....
— Przypuściwszy nawet, że obecnie tak rzeczy stoją jeszcze, nic nie przeszkadza, aby żywsze uczucie zbudziło się w przyszłości....
— Tą też nadzieją ja żyję, kochany mój Marceli, bo gdyby Dianna miała kiedy pokochać innego i oddać mu swą rękę, czuję, że tego nie zdołałbym przeżyć!...
— Pozwól mi zadać sobie jedno pytanie....
— Jedno! dziesięć! sto!... ile tylko żądasz....
— Wiesz jak szczęśliwym czyni mnie obecność twa tutaj... nieobecność ta, muszę ci wyznać, tyle niemal mnie dziwi co cieszy... Jak się to dzieje, że w podobnem usposobieniu serca i umysłu, w jakiem ty się obecnie znajdujesz, mogłeś przemódz na sobie, aby opuścić Prowancyę, a przeto oddalać się od przedmiotu twej miłości? To dowodzi, jak mi się zdaje, siły nadludzkiej ducha, do której chyba zakochani, jak sądziłem dotąd, nie bywają zdolni....
Jerzy uśmiechnął się mimowolnie.
— A tej siły ducha, — odpowiedział, — i ja nie byłbym miał niezawodnie....
— Jednakże jesteś tu....
— Tak, ale jestem ponieważ ukochana moja jest teraz nieobecną w Prowancyi....
— To rzecz wyjaśnia! — zauważył Marceli, uśmiechając się.
— Tak, — podjął Jerzy, — generał i żona jego wraz z panną Dianną i Gontranem, kompletuje już wyleczonym z rany, opuścili zamek Presles w zeszłym tygodniu....