Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/59

Ta strona została skorygowana.

I kończył zawsze, zapewniając, że nie pozwoliłby nigdy siostrze przyjąć miejsca podobnego.
Telegram, na który czekaliśmy, doszedł nas pewnego wieczora, w chwili kiedy zamierzałem udać się na spoczynek, a Holmes, swoim zwyczajem, zabierał się do pracy na całą noc, dla rozstrzygnięcia zadania naukowego. Często bardzo opuszczałem go wieczorem, pochylonego nad retortą, z epruwetką w ręku i nazajutrz, przychodząc na śniadanie, zastawałem go w tej samej pozycyi.
Holmes rozdarł żółtą kopertę, przeczytał telegram i rzucił mi go.
— Zobaczno w przewodniku, jak idą pociągi — rzekł i wrócił do doświadczenia chemicznego.
Wezwanie było krótkie i naglące.
„Zechciej pan być jutro, w południe, w hotelu pod „Czarnym Łabędziem“ w Winchesterze. Przyjeżdżaj pan, błagam! — Tracę głowę.
Hunter“.
— Jedziesz ze mną? — spytał Holmes.
— Z największa chęcią.
— A więc zajrzyj do przewodnika.
— Jest pociąg o pół do dziesiątej, który staje w Winchesterze o 11-ej 30.
— Doskonale, tym pojedziemy. Odłóżmy więc na później rozbiór chemiczny, bo musimy być wypoczęci jutro rano.
Nazajutrz, o godzinie jedenastej, zbliżaliśmy się do starego miasta angielskiego. Holmes z początku pogrążył się w czytaniu dzienników porannych, ale, gdy wjechaliśmy do Hampshireu, cisnął je i począł podziwiać krajobraz.