Strona:PL Doyle, tł. Neufeldówna - Z przygód Sherlocka Holmesa.pdf/74

Ta strona została skorygowana.

jak moja obawa. Postanowiłam tedy zatelegrafować do pana. Zarzuciłam okrycie i kapelusz, poszłam do biura telegraficznego, oddalonego o jakie pół mili od domu i, wracając, już czułam taką ulgę, jakgdyby mi wielki ciężar spadł z serca.
„Wszelako, gdy zbliżałam się do domu, zdjęła mnie straszna trwoga, na myśl, że pies może być spuszczony z łańcucha, przypomniałam sobie jednak, że Toller jest zupełnie pijany i że z pewnością o tem nie pomyślał, a zwierzę jest takie dzikie, że nikt inny zrobićby tego nie mógł. Powróciłam tedy bez wypadku i spędziłam pół nocy bezsennie z radości, że pana wkrótce zobaczę.
„Dziś rano otrzymałam z łatwością pozwolenie na wyjazd do Winchestera, ale muszę być z powrotem o trzeciej, gdyż państwo Rucastle wybierają się do sąsiadów i nie będą wieczorem w domu, tak, że muszę pozostać przy dziecku. Panie Holmes, opowiedziałam panu wszystkie fakty i byłabym bardzo szczęśliwa, gdyby mi je pan wyjaśnił, a nadewszystko, gdybym wiedziała, co mam począć.
Słuchaliśmy obaj z natężoną ciekawością tej całej historyi. Gdy miss Hunter skończyła, mój przyjaciel wstał, zaczął chodzić po pokoju, głęboko zamyślony, z rękoma w kieszeniach.
— Czy Toller jest jeszcze pijany? — spytał.
— Tak. Słyszałam, jak żona jego mówiła do pana Rucastle’a, że nie może z niego wydobyć słowa.
— Dobrze. A Rucastle’owie wychodzą dziś wieczór?
— Tak.