Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/178

Ta strona została skorygowana.

(okrzyki „Tak, tak“ i „Nie“ oraz gwałtowna wrzawa, podczas której w loży dziennikarskiej dosłyszano jednak, jak profesor Challenger prosił przewodniczącego o pozwolenie wyrzucenia za drzwi dr. Illingwortha). Dr. Illingworth nie zaprzecza, iż członkowie wyprawy są ludźmi nieposzlakowanej prawości, ale są tylko ludźmi, a natura człowieka jest słabą. Chęć sławy może otumanić nawet uczonych, gdyż wszyscy tak jak ćmy lubimy kąpać się w świetle. Słynni myśliwi i sportowcy nieraz pragną zaćmić swych rywali, a dziennikarze nie są wrogami przesady, tak więc każdy członek wyprawy miał swoje własne cele w tem, aby rezultaty jej były jaknajbardziej zdumiewające („Hańba!! dość!!) Mówca nie chce nikogo obrazić („a jednak obrażasz pan“), ale musi zaznaczyć, iż ciekawe opowiadania wygłoszone przed chwilą opierają się na bardzo nikłych dowodach. Co znaczy bowiem parę fotografji w czasach gdy je można fabrykować dowolnie. Cóż pozostaje poza nimi? Historia przeprawy na linie, co uniemożliwiło przywiezienie większych okazów; pomysłowe to ale niestety mało przekonywujące. Podobno lord Roxton posiada czaszkę phororachusa. Otóż mówca chciałby widzieć tę czaszkę.
(Lord John Roxton — „Jeżeli dobrze rozumiem, ten pan zarzuca mi kłamstwo?“) Wrzawa, krzyki. Przewodniczący: Przywołuję wszystkich do porządku. Panie doktorze Illingworth proszę pana o sformułowanie pańskich zarzutów.