Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/181

Ta strona została skorygowana.

niecznie na przedhistorycznem płaskowzgórzu (oklaski).
Profesor Challenger. — Chylę głowę przed pańską naukową powagą, aczkolwiek przyznaję, że imię pańskie jest mi dość nieznane. Pomijając więc kwestję kollekcji i fotografji, przechodzę do wiadomości, któreśmy przywieźli, a które rzucają światło na zagadnienia dotychczas niewyjaśnione, np. o obyczajach pterodaktylów (krzyki „blaga“), twierdzę, iż obyczaje pterodaktylów są nam doskonale znane. Posiadam w portfelu fotografję tych stworzeń, zrobioną z natury i zdolną przekonać....
Dr. Illingworth: Żadna fotografja nas nie przekona.
Profesor Challenger: Chciałby pan może ujrzeć pterodaktyle w naturze?
Dr. Illingworth: Bezwątpienia.
Profesor Challenger: I toby pana przekonało?
Dr. Illingworth (śmiejąc się): Oczywiście.
Wówczas zdarzył się wypadek sensacyjny — tak sensacyjny, iż niemasz równego mu w rocznikach zebrań naukowych. Profesor Challenger dał ręką znak, i natychmiast kolega nasz, p. E. D. Malone podniósł się i zeszedł z estrady; po chwili jednak wrócił w towarzystwie olbrzymiego negra, a obydwaj dźwigali wielką, kwadratowa, widocznie bardzo ciężką skrzynię, którą postawili przed profesorem Challengerem. Głęboka cisza zapanowała na sali; uwaga każdego z obecnych skierowa-