Strona:PL Doyle - Świat zaginiony T2.pdf/189

Ta strona została skorygowana.

może przeleciał pan kanał? Czem się pan odznaczył?
Spojrzał na mnie z wyrazem osłupienia na swej dobrodusznej, tępej, zmęczonej twarzy.
— Zdaje mi się — rzekł — iż jest to pytanie natury zbyt osobistej
— W takim razie — rzekłem — niech mi pan powie tylko czem pan jest? Jaki jest pański zawód?
— Jestem dependentem — odparł — drugim dependentem w kancelarji adwokackiej Johnson i Merivale, 41, Chancery Lane.
— Dobranoc państwu! — zawołałem i znikłem w mrokach nocy, jak znikają wszyscy nieszczęśliwi kochankowie, a serce moje wrzało bólem, gniewem i szyderstwem.
Jeszcze jedna mała scenka na zakończenie.
Wczoraj wieczorem byłem zaproszony do lorda Johna wraz z obydwoma profesorami. Po kolacji, paląc, rozmawialiśmy o wspólnych przygodach. Dobrze znajome twarze moich towarzyszy tak mi się wydały dziwne w tem odmiennem otoczeniu. Oto mam przed sobą Challengera, z jego pobłażliwym uśmiechem, ciężkiemi powiekami, zuchwałem spojrzeniem, i brodą agresywnie rozwianą na potężnej piersi, — jak sapiąc niecierpliwie wykładał profesorowi Summerlee swe teorje. A oto Summerlee, jak z nieodstępną fajeczką, sterczącą między rzadkim wąsem, a szpakowatą koźlą bródką, i z wypiekami na chudej twarzy, zbija twierdzenia