Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/102

Ta strona została skorygowana.

wszystkim, a potem, ku mojemu zdumieniu, podszedł ku mnie i wręczył mi zwój papieru.
— Słyszałem o panu — rzekł głosem miękkim i przyjemnym, bez wyraźnego angielskiego lub amerykańskiego akcentu. — Pan jesteś historykiem tego człowieka. Zapewniam pana, Drze Watsonie, że nie spotkałeś się jeszcze z taką historją. O to jestem gotów się założyć. Opowiesz pan wszystko, jak było, ale tu są fakty, które nie powinny pozostać tajemnicą. Byłem zamknięty przez dwa dni i spędziłem godziny dzienne — chociaż w tej norze miałem światła nie wiele — na ubraniu faktów w słowa. Pozostawiam je ocenie pańskiej i publiczności.
Oto historja o Dolinie Trwogi.
— To przeszłość, Mr. Douglas — rzekł Scherlock Holmes spokojnie. — Chcielibyśmy jednak usłyszeć, co się panu przytrafiło... teraz.
— Spełnię pańską prośbę, sir — rzekł Douglas — czy mógłbym palić podczas opowiadania? Dziękuję Mr. Holmes; pan sam pali, o ile sobie przypominam, to też można sobie wyobrazić, jaka to męka siedzieć dwa dni z tytoniem w kieszeni i nie palić z obawy, aby mnie dym nie zdradził. — Oparł się o kominek i zaciągnął się dymem z cygara, które mu dał Holmes. Słyszałem o panu, Mr. Holmes; nigdy nie przypuszczałem, że się spotkamy. Ale zanim jeszcze zapozna się pan z tem — wskazał na moje papiery — przyznać pan musi, że przyniosłem panu coś nowego.
Inspektor Mac Donald przyglądał się nowoprzybyłemu z największem zdumieniem.
— Jestem oszołomiony! — zawołał wreszcie. — Jeśli pan jest Mr. Douglasem z Zamku Birlstone, za