Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/165

Ta strona została przepisana.

towarzyskich. Potem usłyszałem o tej miejscowości — niechaj będzie przeklętą godzina, kiedy raz pierwszy jej miano obiło mi się o uszy! — i wybrałem się tu, aby sobie byt poprawić. Mój Boże, poprawić byt! Żona i dzieci przybyły razem ze mną. Otworzyłem sklep na ulicy Targowej i powodziło mi się dobrze. Rozpuszczono wieść, że byłem Wolnomularzem i zostałem zmuszony wstąpić do miejscowej Loży, jak i pan ostatniej nocy. Noszę na przedramieniu piętno wstydu, a jeszcze gorsze piętno na sercu. Przekonałem się, że podlegam rozkazom przestępcy i że wpadłem w gniazdo zbrodniarzy. Co miałem czynić? Wszelkie moje szlachetniejsze rady uważano za zdradę, jak ubiegłej nocy. Nie mogę wyjechać, gdyż całym moim majątkiem jest sklep. Jeśli wystąpię ze związku, zamordują mnie, cóż się stanie wówczas z moją żoną i dziećmi? Oh! człowieku, to straszne — straszne! — Zakrył twarz rękami, a ciałem jego wstrząsało konwulsyjne łkanie.
Mc Murdo wzruszył ramionami.
— Jesteś pan za miękki — rzekł. — Nie nadajesz się do takiego życia.
— Mam sumienie i zasady religijne, a jednak zrobili ze mnie zbrodniarza. Wybrany zostałem do „roboty“. Wiem, coby się stało, gdybym się cofnął. Być może jestem tchórzem. A może robi mnie nim myśl o biednej żonie i dzieciach. Bądź co bądź, zgodziłem się. Będzie mnie to dręczyć wiecznie. Był to dom na odludziu, o dwadzieścia mil stąd, poza górami. Kazano mi zatrzymać się przed drzwiami, jak panu ubiegłej nocy. Nie uważali mnie za zdolnego do roboty. Inni weszli do środka. Kiedy wyszli, dłonie ich były zbroczone krwią, W chwili, gdyśmy wracali usłyszałem z domu poza nami krzyk dziecka. Był