Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/173

Ta strona została przepisana.

nych artykułów. Z drugiej strony wykazano niezbicie na podstawie zgodnego świadectwa sześciu obywateli, w ich liczbie wysokiego urzędnika miejskiego, radcy Mc’a Ginty, że ludzie ci grali w karty w Domu Związku jeszcze w godzinę po napadzie. Nie trzeba dodawać, że uwolniono ich z przeproszeniem za doznane nieprzyjemności, a kapitanowi Marwinowi i policji udzielono napomnienia za ich zbytnią gorliwość.
Werdykt powitany został z głośwym aplauzem przez zebranych w sądzie, między którymi Mc Murdo widział szereg znajomych twarzy. Bracia z Loży uśmiechali się i powiewali chustkami. Ale byli tacy, którzy siedzieli z zaciśniętemi wargami i ponuremi oczyma, kiedy oskarżeni opuszczali salę. Jeden z nich, mały, czarnobrewy, rezolutny zuch ubrał w słowa myśli swoje i towarzyszy, kiedy exwięźniowie przechodzili obok.
— Przeklęci mordercy! — rzekł. — Dostaniemy was jeszcze!