Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/196

Ta strona została przepisana.

wany i muszę się pospieszyć. Mówiłaś, że wyjedziesz ze mną.
— Oh, Jack, byłby to dla ciebie ratunek.
— Jestem uczciwy pod pewnym względem, Ettie. Nie uszczknąłbym włosa z twojej drogiej główki za żadne skarby świata i nie ściągnąłbym z złocistego tronu ponad chmurami, gdzie cię zawsze widzę. Czy mi zaufasz?
Złożyła dłoń swoją w jego dłoń bez słowa.
— Dobrze, a zatem słuchaj, co ci powiem i zrób, co ci każę, gdyż zaprawdę jest to dla nas jedyne wyjście. W dolinie zajdą dziwne zmiany. Czuję to przez skórę. Wiem będzie musiało szukać dla siebie ratunku. Ja, w każdym razie, jeśli wyjadę, w dzień, czy w nocy, musisz pójść ze mną!
— Przyjadę do ciebie Jack.
— Nie, nie; musisz pójść ze mną razem. Jeśli ta dolina zostanie dla mnie zamkniętą i nie będę mógł do niej powrócić, jakżeż mógłbym cię tu zostawić podczas, gdy ja kryć się będę przed policją, bez nadziei skomunikowania się z tobą? Musisz jechać razem że mną. Znam w miejscu, skąd przybywam, dobrą kobietę, u której cię zostawię, dopóki się nie pobierzemy. Pojedziesz ze mną?
— Tak, Jack, pojadę.
— Niech cię Bóg błogosławi za wiarę, jaką we mnie pokładasz. Bo bym z piekła nie wyjrzał, gdybym jej nadużył. A teraz zapamiętaj sobie, Ettie, jedno, że jeśli napiszę do ciebie chociaż jedno słowo, rzuć wszystko skoro je otrzymasz, przyjdź wprost do poczekalni na dworzec i czekaj tam na mnie.
— Czy w dzień, czy w nocy, dotrzymam słowa, Jack.