Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/213

Ta strona została przepisana.

sób się wam przypodobać i dlatego udałem, te prawo mnie ściga. Stało się wszystko, jak myślałem.
Wstąpiłem do waszej djabelskiej loży i brałem udział w waszych naradach. Może powiecie, że byłem równie zły, jak i wy. Mówcie, co chcecie. Jest mi to obojętne teraz, kiedy was trzymam w ręku. Ale, jak się rzecz ma naprawdę? W noc, kiedy się do was przyłączyłem, pobiliście starego Stangera. Nie mogłem go ostrzec dla braku czasu, ale powstrzymałem rękę twoją, Baldwinie, kiedy go chciałeś zabić. Jeśli kiedykolwiek dla zdobycia sobie w waszem kole uznania przedstawiałem jakiś plan, wiedziałem zawsze, że znajdę sposób przeszkodzenia jego wykonaniu. Nie mogłem ocalić Dumsa i Menzies’a, gdyż wiedziałem zbyt mało, ale postaram się, aby powieszono ich morderców. Ostrzegłem Chester Wilcoxa tak, że kiedy wysadziłem w powietrze jego dom, on i rodzina jego byli w bezpiecznem miejscu. Wielu zbrodniom nie zdołałem przeszkodzić, ale jeśli sięgniecie pamięcią w przeszłość i przypomnicie sobie, jak często ofiara wasza wracała do domu inną drogą, była w mieście, kiedy szukaliście jej w domu lub siedziała w domu, kiedy spodziewaliście się, że wyjdzie, zrozumiecie, co było mojem dziełem.
— Przeklęty zdrajco! — syknął Mc. Ginty przez te zęby.
— Ah! Możesz nazywać mię zdrajcą, Johnie Mc. Ginty, jeśli ci to ulży. Ty i podobni tobie byli wrogami Boga i ludzi w tych stronach. Trzeba było aby ktoś stanął między tobą a tymi biednymi mężczyznami i kobietami, których gnębiłeś. Wiodła do tego tylko jedna droga i tę wybrałem. Nazywasz mnie „zdrajcą“, ale jestem pewny, że tysiące ludzi nazwie mnie „zbawicielem“, który zstąpił do piekieł, aby ich