Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/55

Ta strona została skorygowana.

— Nie, pierwszy raz od dłuższego czasu.
— To ciekawe — rzekł Holmes. — Może to tylko zbieg okoliczności, ale może to wskazywać również na zdenerwowanie z powodu grożącego niebezpieczeństwa. Czy zauważyliście coś szczególnego w jego zachowaniu się wczoraj, Ames?
— Uderzyło mnie, że był trochę podniecony i jakby niespokojny.
— Ha! Zatem napad nie był zupełnie niespodziewany. Zdaje się, że czynimy pewne postępy, nieprawdaż? A może pan się zajmie przesłuchiwaniem, Mr. Mac?
— Nie, Mr. Holmes; jest ono w lepszych rękach.
— Dobrze, a zatem przejdziemy do tej kartki „D. V. 341“. To zwykła tektura. Macie taką w domu?
— Nie sądzę.
Holmes podszedł do biurka i wylał z każdej flaszeczki nieco atramentu na bibułkę. — To nie tu pisane — rzekł. — Ten atrament jest czarny, a tamten ma odcień purpurowy. Użyto do tego pióra grubego, a te są cienkie. Nie, napis sporządzony został, że się tak wyrażę, gdzieindziej. Czy macie o nim coś do powiedzenia, Ames?
— Nie, sir, nic.
— Co pan o nim sądzi, Mr. Mac?
— Robi to wrażenie jakiegoś tajemnego związku. Tak samo i piętno na przedramieniu.
— I ja tak sądzę — rzekł White Mason.
— Dobrze, przyjmiemy tę hypotezę i zobaczymy, czy usunie wszelkie trudności. Jakiś członek takiego związku dostaje się do domu, czeka na Mr. Douglasa, rozsadza mu czaszkę tą bronią i ucieka w bród przez bagnistą fosę, pozostawiając obok trupa kartkę, która, o ile zostanie wspomnianą w gaze-