Strona:PL Doyle - Dolina trwogi.pdf/65

Ta strona została skorygowana.

dym razie tylko swój obowiązek i że nie mogę wam robić trudności. Proszę tylko, abyście na ten temat nie mówili z panią Douglas, gdyż ma ona i tak dosyć zmartwień. Muszę panom oświadczyć, że biedny Douglas miał tylko jeden błąd, t. j. był zazdrosny. Był dumny, jak nikt inny, z takiego jak ja przyjaciela i kochał bardzo swą żonę. Chętnie przyjmował mnie u siebie i zawsze po mnie posyłał. A jednak często, kiedy rozmawiałem z jego żoną i kiedy dostrzegł, jak mu się zdawało, jakieś odznaki sympatji, ogarniała go fala zazdrości, nie mógł zapanować nad sobą i mówił, co mu ślina na język przyniosła. Niejednokrotnie zarzekałem się, że nie przybędę do niego z tej właśnie przyczyny, ale wówczas przysyłał mi błagalne listy z wyrazami skruchy tak, że musiałem dać się przeprosić. Ale zapewniam panów, że żaden mąż nie miał równie kochającej go i wiernej żony — mogę to o sobie powiedzieć — równie oddanego przyjaciela.
Powiedział to z zapałem i szczerze, ale inspektor Mac Donald nie był, zdaje się, przekonany.
— Czy wiadomo panu — rzekł — że z palca trupa zdjęto ślubny pierścionek?
— Takby się zdawało.
— Co pan miał na myśli, mówiąc „zdawało“? Pan wie, że tak jest.
Barker był zmieszany i niezdecydowany.
— Jeśli mówiłem „zdawało“, to dlatego, że obrączkę mógł zdjąć z palca sam.
— Bądź co bądź, fakt, że pierścionek zniknął — mniejsza z tem, kto go zabrał — nasuwa przypuszczenie, że między tragedją i małżeństwem zachodzi jakiś związek.
Barker wzruszył potężnemi ramionami.