Strona:PL Doyle - Pamiętniki Holmsa, słynnego ajenta londyńskiego, T1.pdf/71

Ta strona została uwierzytelniona.
— 67 —

— Musiał to być złodziej bardzo czelny — jak się okazuje.
— Ostatecznie, gdyby rzecz ta nie była tak zawiłą, nigdybyśmy nie zwracali się do pana, mister Holms, — rzekł młody Kuningam. — Co się tycze jednakże pańskiego przypuszczenia, że złodziej był w mieszkaniu, zanim przyszedł Wiliam, uważam to zgoła za nieprawdopodobne. Pozostawiłby przecie jakiś ślad po sobie i napewno nie doliczylibyśmy się wszystkich rzeczy.
— To zależy, jakie były te rzeczy, — rzekł Holms. — Nie powinien pan zapominać, że mamy do czynienia nie z pospolitym złodziejem. Wszak pamięta pan, jakie dziwne rzeczy skradziono u Aktona; jeśli się nie mylę, był to kłębek szpagatu, waga do listów i tym podobne rupiecie.
— Bądź co bądź, jesteśmy na pańskie usługi, mister Holms, — rzekł stary Kuningam. — Wszystko, co pan lub pan inspektor rozkażecie, będzie niebawem wykonane.
— Przedewszystkiem, — rzekł Holms, — radził bym panom wyznaczyć nagrodę za schwytanie złodzieja. To rzecz przyspieszy. Nakreśliłem tu wzór ogłoszenia; może pan je podpisze. Sądzę, że 50 funtów — dostateczna nagroda.
— Z przyjemnością dam 500, — rzekł sędzia pokoju, biorąc z rąk Holmsa papier i ołówek. — Ale pan się tu omyliłeś, — rzekł, przebiegając pismo oczyma.