Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 02 - Tajemnicze morderstwo nad jeziorem.pdf/26

Ta strona została uwierzytelniona.

Mnie dziwi to tem więcej, że Turner był tym planom wyraźnie niechętny. Córka jego dała nam to nie dwuznacznie do zrozumienia. Czy to wszystko nie nasuwa panu jakich wniosków?
— Aha! więc dochodzimy już do wniosków i konkluzyi! rzekł Lestrade, mrugając ku mnie okiem — ja jednak uważam za rzecz dosyć trudną zestawić same fakty dokładnie, panie Holmes, i nie mogę myśleć o oderwanych przypuszczeniach!
— Ma pan zupełną słuszność — rzekł Holmes drwiąco — panu istotnie trudno nawet same tylko fakty zestawiać!
— A jednak jeden z tych faktów przynajmniej jest dla mnie zupełnie jasnym! rzekł Lestrade nieco obruszony — ten właśnie, którego pan jakoś nie możesz sobie ustalić!
— A mianowicie?
— Właśnie to, że pan Mac-Carthy senior poniół śmierć z rąk pana Mac Carthy juniora i że wszystkie przeciwne przypuszczenia są poprostu tylko bańkami mydlanemi!
— Bańki mydlane bywają interesujące i, chcąc je zrobić, trzeba umieć przynajmniej dmuchać! zaśmiał się Holmes — ale jeżeli się nie mylę, to te zabudowania z lewej strony to Hatherley?
— Tak, to właśnie folwark Hatherley.
Tuż obok drogi stał ładny, strojny bluszczami, dwupiętrowy dom, kryty szyfrem. Zapuszczone żaluzje w oknach i kominy bez dymu nadawały mu jednak jakiś martwy wygląd. Miało się uczucie, że zbrodnia, popełniona na właścicielu, przygniotła swym ciężarem jego mieszkanie. Zapukaliśmy do drzwi i na zapytanie Holmesa pokazała nam służąca parę obuwia, które nosił nieboszczyk Mac-Carthy w dniu swojej śmierci, oraz trzewiki jego syna, jakkolwiek nie były to te same, które miał na sobie w dniu fatalnym. Skoro Holmes wymierzył już obie pary dokładnie w sześciu czy siedmiu miejscach, udaliśmy się na podwórze, a ztamtąd wskazaną nam ścieżką nad jezioro Boscombe.
Szerlok Holmes zmieniał się zwykle odrazu i widocznie, skoro tylko gdzie śledził jaki świeży trop zbrodni, jak w tej chwili właśnie. Ten, kto znał go jako spokojnego, zimnego i logicznego kombinatora wniosków, jakim bywał w mieszkaniu swem na Bakerstreet, wziąłby go tu za całkiem innego człowieka.