Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 02 - Tajemnicze morderstwo nad jeziorem.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.

nawet rozprawkę o 140 gatunkach fajek, cygar i papierosów. Odkrywszy popiół, zacząłem szukać opałka od cygara i znalazłem go we mchu, gdzie go palacz rzucił. Był to opałek indyjskiego cygara, zwijanego w Rotterdamie.
— A cygarniczka?
— Dostrzegłem, że cygaro nie było w ustach — musiało więc być palone z cygarniczki. Koniec był obcięty, ale nierówno, ztąd wnioskowałem, że scyzoryk był tępy.
— Holmes, osaczyłeś tak tego człowieka, że nie może ci umknąć, i uratowałeś niewinnego od śmierci zupełnie jakbyś własną ręką przeciął stryczek, na którym on już prawie wisiał na szubienicy. Widzę już, dokąd to wszystko zmierza. Winnym jest —

— Pan John Turner! zameldował głośno kelner, otwierając drzwi, aby wpuścić gościa.
Przybysz był osobistością o wyglądzie uderzającym. Jego wolny, utykający krok i ramiona obwisłe wskazywały wyraźnie niemoc fizyczną. Ale jego twarde, surowe rysy i jego olbrzymia postać zdradzały niezwykłe siły ducha i ciała. Gęsta broda i siwe włosy oraz wystające krzaczaste brwi dodawały tej twarzy poważnego wyrazu i godności. Ale oblicze starca było barwy popiołu, koło warg i nozdrzy rysował się prawie błękitnawy cień. Na pierwszy rzut oka dostrzegłem, że ten człowiek podpadł jakiemuś ciężkiemu chronicznemu cierpieniu.
— Proszę, niech pan raczy usiąść na sofie! rzekł Holmes uprzejmie — pan otrzymał mój liścik?