Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 03 - Dziwna posada.pdf/13

Ta strona została uwierzytelniona.

wej, dosyć rumianej, zdobnej jasnym kręcącym się trochę zarostem. Jego dobrze wyprasowany, lśniący cylinder i staranne czarne ubranie wskazywały wyraźnie, że należy on do tej klasy londyńskich obywateli, pracujących w City, która dostarcza najtęższych ochotników do jednorocznej służby wojskowej i najdzielniejszych gimnastyków. Twarz jego była widocznie wesołą z usposobienia, ale w tej chwili kąty ust obwisły mu jak gdyby pod wpływem przykrego jakiegoś zwątpienia, co nadawało mu pewien komiczny wyraz. Nie dowiedziałem się jednak, co za bieda przypędziła go do Szerloka Holmesa, póki nie zasiedliśmy wygodnie w przedziale pierwszej klasy pociągu pośpiesznego, pędzącego do Birmingham.
— Przez całe siedemdziesiąt minut nikt nam teraz nie przeszkodzi — rzekł Holmes — proszę więc pana, panie Pyczoft, niech pan zechce opowiedzieć memu przyjacielowi swe interesujące przygody, tak samo jak mnie, ale o ile można jeszcze dokładniej. Przyda się to i mnie, jeżeli jeszcze raz wysłucham kolejnego opisu tych zdarzeń. Przygoda ta może być więcej lub mniej ważną, Watsonie, ale ma w sobie coś niezwykłego, oryginalnego, co niewątpliwie zajmie cię w tym samym stopniu jak mnie zajęło. A zatem zaczynaj pan, panie Pyczoft słuchamy?
Młody nasz towarzysz spojrzał na mnie wzrokiem nieco zakłopotanym i zaczął opowiadać:
— Najgorsze w tej całej historyi jest to, że pozwoliłem się wykierować na dudka. Wszystko to może się jeszcze naturalnie obrócić na dobre i nie wiem doprawdy, czy mogłem był inaczej postąpić w danym wypadku, chociaż jeżeli dla cienia jakiegoś opuściłem prawdziwy ślad i jeżeli stracę posadę, to naturalnie byłem skończonym głupcem. Nie mam przytem daru opowiadania, panie doktorze, zechce pan przeto wybaczyć, że będę mówił poprostu tak jak było.
Byłem urzędnikiem firmy Coxon et Woodhouse na Drapers Gar-