Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 03 - Dziwna posada.pdf/20

Ta strona została uwierzytelniona.

zmrużyłem oka. Nazajutrz pojechałem do Birmingham jednym z rannych pociągów i stawiłem się o wiele wcześniej niż to było wskazane. Odesłałem rzeczy moje do hotelu i poszukałem adresu, którego mi Pinner udzielił. Brakowało jeszcze kwadrans do pierwszej, ale myślałem, że to już nic nie szkodzi. Numer 126 B., był to passaż, ciągnący się pomiędzy dwoma wielkimi sklepami. W tyle jego były schody kamienne, po których wchodzi się na wyższe piętra. Tam są lokale, wynajmowane na różne biura firmom i ludziom prywatnym. Wszystkie nazwiska lokatorów można było wyczytać na tablicy, przybitej na ścianie, ale firmy anglo-francuskiego towarzystwa nie dostrzegłem nigdzie. Stałem bezradnie przez parę minut i czułem, że opuszcza mnie wszelka otucha. Czy ta cała historya nie była po prostu jakim szwindlem? myślałem sobie. Wtem podszedł do mnie jakiś pan. Był zupełnie podobny do mojego wczorajszego gościa, tylko nie miał brody i włosy nieco jaśniejsze. Wzrost, twarz, głos były zupełnie te same.
— Czy pan nie jest przypadkiem panem Pyczoft? zapytał mnie.
— Do usług pańskich — odrzekłem.
— Ach, oczekiwałem pana, ale przybywa pan nieco wcześniej niż myślałem. Otrzymałem dziś rano list od mego brata, pełen pochwał najgorętszych dla pana.
— Właśnie szukałem nadaremnie szyldu Towarzystwa, kiedy pan nadszedł.
— Szyld nasz jeszcze nie przybity — odpowiedział mi — wynajęliśmy ten lokal dopiero w ostatnim tygodniu i tylko tymczasowo. Ale proszę pana ze mną, pomówimy o interesie.
Poszedłem za nim po schodach bardzo wysoko, prawie na poddasze, gdzie wprowadził mnie do paru pustych i zakurzonych pokoików, bez dywanów na podłogach i firanek w oknach. Sądziłem, że zastanę