Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 03 - Dziwna posada.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ba! przerwał mu Holmes niecierpliwie — wszystko to jasne jest jak słońce! prócz tego ostatniego szachu.
— Pan więc rozumie to wszystko?
— Przecież to leży jak na dłoni! nieprawdaż Watsonie?
Wzruszyłem ramionami.
— Muszę wyznać, że ja nic nie rozumiem! rzekłem.
— Przecież jeżeli zestawi się wszystko od początku, można tylko jedną wyciągnąć z tego konkluzyę!
— Ale jaką?
— Wszystko obraca się koło dwóch punktów głównych. Najpierw — chodziło o to, żeby Pyczoft zaświadczył na piśmie, iż przyjmuje posadę w tem nieistniejącem nigdy towarzystwie. Czyż to nie jest wyraźne?
— Do czegóż mogli potrzebować takiego zaświadczenia?
— Wcale nie z powodu interesu, do którego angażowali Pyczofta. Takie formalności są poza zwyczajami sfer handlowych a tu nie było żadnego powodu czynić wyjątek! Czyż pan nie zauważyłeś jeszcze, panie Pyczoft, że chodziło tym ludziom przedewszystkiem i jedynie o próbę pańskiego pisma? Użyli do tego pierwszego lepszego pozoru!
— Ale naco im ta próba była potrzebna?
— Właśnie — naco? Gdybyśmy umieli znaleźć na to pytanie odpowiedź, kwestya byłaby prawie rozwiązaną! Naco? Mogli mieć tylko jeden powód — ten że potrzebowali pańskie pismo podrobić Musieli mieć wzór. A teraz drugi punkt. Rzuca on pewne światło na pierwszy. Jest nim owo żądanie Pinnera, abyś pan nie zawiadamiał Nawsona, że nie przyjmujesz jego posady. Chodziło o to po prostu, żeby zostawić go w mniemaniu, że pewien pan Hall Pyczoft, którego on zresztą nigdy w życiu nie widział, stawi się w jego biurze w poniedziałek.