Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 05 - Centkowana wstęga.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

— To i ja sam przyznać muszę; dlatego też właśnie jedziemy dziś do Stoke-Moran. Muszę się przekonać, czy domysły moje ostoją się lub czy też należy je zarzucić całkowicie. — Ale cóż to znów do kata! — zawołał nagle.

Naraz drzwi pokoju rozwarły się z trzaskiem i stanęła w nich potężna, rozrosła postać męzka w osobliwem ubraniu, wpół wieśniaczem, wpół cywilizowanem. Ten, co wtargnął do pokoju, miał na głowie wysoki czarny cylinder i surdut o długich połach, do tego buty ze sztylpami a w ręku szpicrutę. Był tak wysoki, że literalnie zdał się wypełniać sobą całe drzwi. Na szerokiej, niezliczonemi zmarszczkami pooranej, od słońca spalonej twarzy wybiły się wszystkie złe namiętności. Spoglądał to na mnie, to znów na mego przyjaciela, przyczem głęboko zapadłe jego, żółcią nabiegłe oczy i wystający wązki chudy nos nadawały mu wygląd podrażnionego, złego starego ptaka drapieżnego.