Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 05 - Centkowana wstęga.pdf/22

Ta strona została uwierzytelniona.

— Który z was dwu jest Holmsem? — spytał.
— Tak ja się zwę, ale nie mam przyjemności... — odpowiedział przyjaciel mój z całym spokojem.
— Jestem dr. Grimesby Roylott of Stoke-Moran.
— Czy mogę prosić, byś pan spoczął, panie doktorze, rzekł Holms uprzejmie.
— Ani myślę. Moja pasierbica była tutaj. Poszedłem za nią. Co ona mówiła panu?
— Chłodno jest jeszcze jak na tę porę! — wymówił Holms w odpowiedzi.
— Co ona panu tu mówiła? — wrzasnął tamten z wściekłością.
— Mimo to, jak słyszałem, drzewa poczynają kwitnąć, — ciągnął Holms niewzruszenie dalej.
— Tylko mi bez wykrętów, — zawołał teraz przybysz, postępując o krok naprzód i zamierzając się szpicrutą. — Ja was znam łajdaki. Oddawna już o was słyszałem. Ty jesteś tym Holmsem, co to wciąż coś węszy!
Mój przyjaciel uśmiechnął się słodko.
— I chce być bocianem, co świat czyści!
Twarz Holmsa nabierała coraz weselszego wyrazu.
— Jesteś Holmsem, szpiegiem policyi kryminalnej!
Teraz już Holms roześmiał się na cały głos. — „Ależ pan jesteś kolosalnie dowcipny, — rzekł. — Skoro pan będziesz wychodził, proszę zamknij dobrze drzwi, bo przeciąg jest nieznośny.
— Najpierw powiem, co mam do powiedzenia, a potem dopiero pójdę. Nie wyobrażajcie sobie, że możecie wścibiać nos w moje stosunki. Moja córka była tutaj — wiem o tem, szedłem za nią! Nie radzę nikomu stawać mi w drodze. Ot, patrzcie!
I przy tych słowach przystąpił do kominka, wziął w rękę pogrzebacz i zgiął go w brunatnych swych dłoniach w łuk.
— Strzeż się, żebyś nie wpadł w moje ręce! — wrzasnął jeszcze do mego przyjaciela, wrzucił napowrót zgięty pogrzebacz do kominka i wyszedł.
— No, toć to niesłychanie miły facet, — zauważył Holms, śmiejąc się. — Ja wprawdzie nie jestem takim jak on olbrzymem, ale gdyby pozostał jeszcze chwilę dłużej, byłbym mu mógł pokazać, że w palcach posia-