Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 06 - Człowiek z blizną.pdf/28

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy nie zauważyła pani nigdy, żeby mąż pani używał opium?
— Nigdy.
— Dziękuję pani uprzejmie. Oto są główne punkty, co do których chciałem się upewnić. Niech nam pani pozwoli posilić się nieco a potem odejść, bo jutro czeka nas dzień pracy.
Przygotowano dla nas duży, przyjemny pokój. Wkrótce leżałem w łóżku, bo byłem zmęczony tą nocą pełną przygód. Przeciwnie Holmes pracować mógł dnie, a nawet całe tygodnie bez przerwy, jeśli zajmował go nierozwiązany problemat. Oświetlał go z różnych stron, obracał i tak i owak, niezmordowanie szeregował materyał dowodowy, aż wreszcie znajdował rozwiązanie lub dochodził do przekonania, że dowody są niedostateczne. Widziałem, że i dziś gotuje się do czuwania w nocy. Zdjąwszy surdut i kamizelkę, zawinął się w swój wielki niebieski szlafrok i obchodził pokój, gromadząc poduszki, które pozabierał z łóżka, sofy i foteli. Z nich zrobił sobie rodzaj oryentalnego posłania, na którem siadł ze skrzyżowanemi nogami, położywszy przed sobą paczkę tytoniu i zapałki. Widziałem go, jak tam siedział przy słabem świetle lampy ze starą fajką glinianą w ustach. Oczy utkwił jak nieprzytomny w obiciu, otoczył się błękitnymi kłębami dymu i milczał, siedząc nieruchomo, z twarzą poważnie ściągniętą i zamyśloną. Tak siedział, kiedy w sen zapadałem, i tak siedział jeszcze, kiedy obudził mnie okrzyk i słońce już jaśniało w naszym pokoju. Jeszcze fajka tkwiła mu w ustach, jeszcze dym kłębił się wokoło i cały pokój pełen był tytoniowej woni. Ale z paczki tytoniu, którą widziałem w nocy, nie pozostało już nic.
— Czyś się obudził, Watsonie? zapytał.
— Tak.
— Czyś gotów do drogi?
— Rozumie się.
— To się ubieraj. Nikt się jeszcze nie rusza, ale ja wiem, gdzie śpi chłopiec stajenny i powozik możemy już dostać.
— Uśmiechnął się przytem, oczy jego zabłysły. Cała jego postawa zmieniła się całkowicie. Nie był to już ponury myśliciel z ubiegłej nocy. Przy ubieraniu spojrzałem na zegarek. Nic dziwnego, że nikt się jeszcze nie ruszał. Było dopiero dwadzieścia pięć minut na czwartą. Zaledwie