Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 06 - Człowiek z blizną.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

się ubrałem, wrócił Holmes i zaczął mówić o tem, co teraz zamierza zrobić.
— Muszę teraz wyprobować jedną z moich teoryi — mówił, nakładając obuwie. Watsonie, jak mi się zdaje, stoi przed tobą największy osieł w Europie. Zasługuję na takie kopnięcie, żebym stąd nie oparł się aż w Charing-Cross. Ale zdaje mi się, że znalazłem już klucz do tej historyi.
— A gdzie jest on? — zapytałem, śmiejąc się!
— W łazience — odparł. Tak, ja nie żartuję, ciągnął dalej, widząc wyraz niedowierzania w mej twarzy. Tylko co byłem tam i mam go tu, w tej skórzanej torbie. A teraz naprzód, mój kochany, zobaczymy, czy będzie on pasował do zamku.
Wymknęliśmy się jaknajciszej, zeszli po schodach i dostali się na jasne słońce poranka. Na drodze stał nasz powozik. Napół ubrany chłopiec trzymał konia. Wsiedliśmy szybko i wkrótce jużeśmy byli na drodze do Londynu. Wprawdzie oddzielne wozy chłopskie, wiozące do stolicy jarzyny, czyniły nieco hałasu, lecz liczne domy po obu stronach drogi stały cicho i bez życia jak pogrążone w marzenie miasto.
— Wypadek ten jest w pewnym względzie bardzo niezwykły — rzekł Holmes, popędzając konia. Byłem ślepy jak kret — muszę to przyznać. A jednak lepiej przejrzeć późno niż nigdy.
W mieście ujrzeliśmy pierwszych rannych ptaków, wyglądających oknem, kiedyśmy jechali prze dzielnicę Surrey. Minęliśmy Waterloo-Bridge Street, skręcili na prawo i dotarli do Bow-Sreet. W policyi znano doskonale Holmesa i obaj stójkowi powitali go przed drzwiami. Jeden trzymał konia, a drugi wprowadzał nas.
— Kto pełni służbę? — zapytał Holmes.
— Inspektor Bradstreet.
— Aha, dzień dobry, Bradstreet, cóż słychać?
Wysoki, okazały urzędnik w uniformie i urzędowej czapce szedł ku nam po wyłożonym kamiennemi płytami korytarzu.
— Czy mogę zamienić z panem kilka słów, panie Bradstreet?
— Rozumie się, panie Holmes. Niech pan wejdzie, proszę, do mego okoju.