Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 10 - Klub rudowłosych.pdf/23

Ta strona została uwierzytelniona.

— Hm! — mruknął Holmes, powtórnie zagłębiając się w fotelu i pogrążając się w zadumie, poczem zapytał:
— Czy ten współpracownik jest jeszcze u pana?
— Pracuje dotąd, ale mam zamiar rozstać się z nim.
— Czy podczas pańskiej nieobecności ma on dużo spraw pańskich do załatwienia? I czy pracuje gorliwie?
— Nie mam mu pod tym względem nic do zarzucenia, a przytem wogóle w rannych godzinach mało do nas przychodzi klientów.
— Zatem, panie Wilson, jest to już wszystko, czego chciałem się od pana dowiedzieć, wrażenia moje o całym tym wypadku przedstawię panu jutro lub też pojutrze. Dziś sobota, mam przeto nadzieję, że około poniedziałku będziemy już mogli rozwiązać tę zagadkę.
— No! I cóż na to powiesz. Watsonie, co o tem myślisz? — rzekł Holmes, gdy gość nas już opuścił.
— Dotąd nic jeszcze o tem nie myślę, — odpowiedziałem zupełnie otwarcie. Dla mnie jest to nadzwyczaj ciemna historya.
— Im dziwniejsze są tego rodzaju wypadki, tem zazwyczaj bywają mniej ciemne niżby się nam zdawało, — objaśnił Holmes. — Pospolite zbrodnie, bez piętna nadzwyczajności, zwykle najtrudniej można wykryć, jak również najtrudniej jest rozpoznać w tłumie człowieka o zwykłym, pospolitym wyglądzie. Teraz zależy wszystko na pośpiechu.
— Co myślisz począć? — zapytałem.
— Będę palił, — odparł krótko, — ten wypadek wymaga wypalenia trzech pełnych fajek, proszę cię też, ażebyś przez 50 minut nic do mnie nie mówił.
Szerlok zwinął się teraz w kłębek na swoim fotelu, patrzał na swoje chude kolana, potem nos orli mu się wydłużył, dumał czas dłuższy z oczyma zamkniętemi, fajeczkę czarną trzymając w ustach. Ktoby teraz na niego patrzał, ten dostrzegłby podobieństwo do jednego z tych ptaków drapieżnych, czyhających na zdobycz z zakrzywionym dziobem.
Dochodziłem już do wniosku, że Holmes usnął i zacząłem sam być śpiący, gdy nagle podskoczył ze swojego krzesła, jak człowiek, który powziął jakąś myśl nową; fajeczkę odłożył na kominku.
— Dziś popołudniu gra Sarasate w St. James-hall, — rzekł Holmes. — Jak sądzisz Watsonie, czy pacyenci twoi zostawią ci dzisiaj kilka wolnych godzin?