Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 10 - Klub rudowłosych.pdf/33

Ta strona została uwierzytelniona.

wspinał się, nareszcie oparł kolana na podłodze piwnicy. Za sobą wciągnął towarzysza, człowieka chudego i wątłego o twarzy bladej, ze słabymi, rzadkimi włosami rudymi na głowie.
— Mamy teraz swobodę działania — szepnął mężczyzna, który wszedł pierwszy. Czy masz z sobą dłuto i torby? Ale cóż to jest na Boga? Spojrzyj prosto przed siebie Archibaldzie. Jestem zgubiony!
Szerlok Holmes wyskoczył ze swej kryjówki i schwycił intruza za kark, podczas gdy drugi zagłębił się znów z powrotem w otwór, rozdzierając na sobie ubranie, za które zdążył go pochwycić Jobez. W świetle latarni naszej spostrzegliśmy wymierzoną na nas lufę rewolweru, ale Holmes uderzył w tej chwili grubym kijem swoim napastnika w rękę tak silnie, że broń padła na podłogę.
— Niepotrzebnie się pan broni, Johnie Clay — zawołał Holmes głosem miękkim — karyera pańska jest skończona.
— Widzę to — odrzekł ów mężczyzna z najzimniejszą w świecie krwią. Przypuszczam jednak, że mój towarzysz ocalał, chociaż pan trzyma w ręku połę jego surduta.
— Trzech ludzi czeka na niego przy bramie — uśmiechnął się Holmes.
— Rzeczywiście, wydaje mi się pan człowiekiem, który wszystko przewidział, muszę też powinszować panu takiej zręczności.
Co do mnie również muszę panu powinszować — odparł Holmes — pański bowiem pomysł z tymi włosami rudymi był genialny i nadzwyczaj praktyczny.
— Za chwilę zobaczy się pan z towarzyszem swoim — wtrącił Jones — ten człowiek umie szybciej spuszczać się otworem odemnie. Teraz niech pan mi da swoje ręce, ażebym na nie mógł nałożyć kajdanki.
— Niech mnie pan nie tyka swojemi rękoma obrzydliwemi — przemówił nasz więzień, w chwili gdy kajdanki się zamknęły. Pan lekceważy sobie zapewne to, że w moich żyłach płynie krew królewska. Niech pan też odtąd, przemawiając do mnie, czyni to z odpowiedniem uszanowaniem, np. „Niech pan będzie łaskaw“ i „szanowny panie“.
— Ależ doskonale — zaśmiał się szyderczo Jones — a zatem niech pan będzie łaskaw, szanowny panie, pójść z nami na górę, ażebyśmy mogli wziąć dorożkę, która waszą książęcą mość zawiezie do biura policyi.
— To doskonale — zawołał John Clay wesoło.
— Ukłoniliśmy się wszyscy trzej nizko więźniowi, który teraz szedł najspokojniej naprzód pod opieką detektywa.