Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 11 - Lekarz i jego pacyent.pdf/10

Ta strona została uwierzytelniona.

tegoż dnia rano, ja zaś siedziałem na swoim fotelu bezczynnie. Pomimo kilkoletniej mojej służby pod gorącem niebem Indyi, ten upał działał na mnie denerwująco, wywołując dziwną jakąś prostracyę ducha i ciała. Gazety mię nudziły, kończące się posiedzenia parlamentu nie zajmowały również, a miasto wydawało mi się smutnem i wyludnionem. Jak dzieciak marzyłem o górach, o lasach, o jakiemś wybrzeżu morskiem i od urzeczywistnienia tych marzeń wstrzymywała mię tylko bezwzględna pustka mojej kieszeni. Holmes nie doświadczał podobnych pragnień. On był dzieckiem tego olbrzymiego ludzkiego mrowiska, zwanego Londynem, związany z nim wszystkimi fibrami swojej istoty, on żył tem miejskiem życiem, czuł jego czuciem, a piękności natury nie pociągały go nigdy. Obojętny na widok najcudniejszego krajobrazu, rozpalał się na wieść najbłahszej nawet zbrodni, rozpłomieniał i drżał gorączką czynu. Niekiedy i on odbywał wycieczki na wieś, lecz nie ciągnęło go tam piękno natury, a zwykle jakaś tajemnicza sprawa, której śladów szukać należało za miastem. Genialny ten ze wszech miar człowiek na tym jednym punkcie miał braki kardynalne.
Widząc, że Holmes, zatopiony w czytaniu, nie ma ochoty pogawędzić ze mną, oparłem się wygodniej o poręcz fotelu i począłem marzyć na jawie. Dziennik wyślizgnął mi się z ręki, a ja nie czułem już tego; myśl moja przenosiła się z przedmiotu na przedmiot, z teraźniejszości na przeszłość, z fantazyi do rozumowań. Nagle z zamyślenia tego wyrwał mię niespodzianie głos Holmesa:
— Masz racyę, Watsonie, — rzekł, — wielki to nierozsądek chcieć tego rodzaju sprawy załatwiać w ten dziki sposób.
— Kompletna głupota! — odrzekłem i zrozumiałem nagle, że towarzysz mój odpowiada wprost na moje myślowe wątpliwości. Zerwałem się z fotelu i w bezbrzeżnem zdumieniu stanąłem przed nim.
— Czyż to możliwe, Holmesie! — krzyknąłem niedowierzająco. To przechodzi wszelkie pojęcie!
Ujrzawszy moją zdziwioną minę, Holmes roześmiał się serdecznie.
Pamiętasz, Watsonie, to miejsce z Edgara Poe, któreśmy niedawno ra-