Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 11 - Lekarz i jego pacyent.pdf/14

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przedewszystkiem muszę się przedstawić, rzekł gość. Jestem doktór Percy Trewelyan, mieszkam na Brookstreet 403.
— Czy jesteś pan autorem znanej rozprawy o niedostrzegalnych zmianach chorobowych w systemie nerwowym? — zapytałem ciekawie.
Delikatny rumieniec zadowolenia pokrył jego blade policzki.
— Tak rzadko się zdarza, — zwrócił się ku mnie, — aby ktoś pytał o moją pracę, że doprawdy przypuszczałem, iż nawet pamięć o niej zaginęła, tem więcej, że mój wydawca wymaga nieustannych ustępstw z mojej strony, skarżąc się na zły interes tego wydawnictwa. Czy mam przyjemność mówić z kolegą lekarzem?
— Byłem lekarzem wojskowym.
— Choroby nerwowe zawsze mnie mocno zaciekawiały i dlatego pragnąłem je wybrać, jako specyalność, — niestety jednak nie miałem możności wyboru. Ale to do rzeczy nie należy, dodał, zwracając się do mego przyjaciela, — a wiem, że czas pana, panie Holmes, jest bardzo drogi, przystąpię więc odrazu do mego interesu. W mieszkaniu mojem na Brookstreet dziwne się od pewnego czasu dzieją rzeczy, to jednak, co się dziś zdarzyło, jest tak niezwykłem, że musiałem pozbyć się wahania i udać się do pana o radę i pomoc.
Szerlok Holmes usiadł wygodnie, zapalił ulubioną fajeczkę i rzekł uprzejmie:
— Jestem cały na usługi pana, proszę, opowiedz możliwie dokładnie, co tak bardzo zaniepokoiło pana.
— Wchodzą tutaj w grę pewne okoliczności, — rozpoczął wahająco Terwelyan, — które krępują mnie cokolwiek i o których nie radbym wogóle mówić, ponieważ jednak bez tego nie byłbyś pan w stanie zrozumieć dokładnie mojej sprawy, której znowu ja bez pana rozwikłać nie potrafię, przeto muszę być bezwzględnie szczerym i wobec tego z konieczności poruszę dawne moje jeszcze uniwersyteckie czasy. Profesorowie moi mieli o mnie bardzo pochlebne zdanie i wróżyli mi świetną przyszłość, zachęcając do dalszych studyów nad obraną przezemnie specyalnością. Niestety jednak opłakany stan