Strona:PL Doyle - Szerlok Holmes - 12 - Zabójstwo w Abbey Grange.pdf/11

Ta strona została uwierzytelniona.

E. B. i artystycznie wykonane koperty. Przypuszczam, że nasz przyjaciel Hopkins będzie chciał utrwalić swoją dobrą opinię i... oczekuje nas bardzo zajmujące przepędzenie czasu przedpołudniowego. Zbrodni dokonano nocy dzisiejszej przed godziną 12-tą.
— Zkąd wiesz o tem?
— Rzuciłem okiem do rozkładu jazdy i obliczyłem sobie czas. Najpierw musiano zawiadomić policyę miejscową, ta zaś znów musiała połączyć się z policyą londyńską, Hopkins musiał pojechać i dopiero wtedy mógł posłać po mnie. Wszystko to razem wzięte wymagało czasu całej nocy. Zbliżamy się jednak już do Chislehurst i niezadługo rozwieją się wszystkie nasze wątpliwości.
Jadąc wązkiemi drogami polnemi kilka mil, dojechaliśmy do parku. Stary portyer, na którego wyschniętej twarzy można było odrazu wyczytać, że stało się tutaj wielkie nieszczęście, otworzył nam szeroko bramę, poczym znaleźliśmy się w owym parku wspaniałym i szliśmy aleją, wysadzoną starymi świerkami, której zakończenie tworzył duży, lecz nizki budynek, w paladyńskim stylu.
Część środkowa tego budynku była widocznie bardzo stara i cała pokryta bluszczem. Jedynie wielkie okna wskazywały, że zastosowano tutaj urządzenia nowoczesne, boczne zaś skrzydło domu wydawało się zupełnie nowo postawionem. Z drzwi wejściowych wyszedł inspektor Hopkins na nasze spotkanie.
— Bardzo się cieszę z tego, że pan przybył, panie Holmes, jak również miło mi jest powitać pana doktora. Pomimo to nie byłbym panów utrudzał, gdyż dama natychmiast po przyjściu do przytomności złożyła tak szczegółowe zeznanie o całym przebiegu wypadku, że tu już niewiele pozostało do roboty. Zapewne znana panu jest banda wyłamywaczy z Lewisham?
— Czyżby to byli ci trzej Raudallowie?
— Tak jest, ojciec i jego dwaj synowie. Oni to zrobili i o tem nie można wątpić ani na chwilę. Przed dwoma tygodniami wykonali oni rozbój w Sydenham. Widziano ich tam dokładnie i opisano. Wprawdzie to trochę bezczelnie w takim krótkim przeciągu czasu ośmielić się na wykonanie drugiego zamachu w pobliżu, ale tak było i teraz nie ujdzie im to już płazem.
— W takim razie baron Edward zapewne nie żyje?
— Rozbito mu czaszkę własnym jego haczykiem od pieca.