dwie rzeczy. To co ja wiem, to nie są wiadomości urzędowe, to zaś, co on wie, to są raporty policyjne. Mogę robić, co mi się podoba, on zaś nie jest w tem położeniu, musi bowiem donosić o wszystkiem, jeżeli nie chce sprzeniewierzyć się swojemu stanowisku. W tym wypadku nie chciałem wprowadzić go w kłopot, i dlatego to co wiem pozostawiam dla siebie do czasu, aż się wszystko zupełnie wyjaśni.
— Kiedyż to jednak nastąpi?
— Już nadchodzi pora odpowiednia. Teraz będziesz świadkiem ostatniej sceny tego małego dramatu.
Na korytarzu posłyszałem głos jakiś i za chwilę wszedł do naszego pokoju mężczyzna o tak wspaniałej postawie, jaka ukazywała nam się dotąd rzadko. Był to bardzo wysoki młody człowiek, o jasnym blond wąsie, niebieskich oczach i cerze, wskazującej na przebywanie pod działaniem tropikalnych żarów słońca. Chód jego był elastyczny, co wskazywało, że pomimo ogromnej postawy, zachował zgrabność i siłę. Zamknął drzwi za sobą i stanął przed nami z zaciśniętemi pięściami, a pierś unosiła mu się szybko. Widocznie chciał poskromić w sobie wzruszenie gwałtowne.
— Proszę, niech pan siada, panie kapitanie. Czy pan otrzymał mój telegram?
— Otrzymałem telegram i przybyłem tutaj o godzinie oznaczonej. Słyszałem, że pan był w biurze, i wtedy pomyślałem, że nie może tu już być mowy o żadnej ucieczce. Niechaj mi pan teraz powie prosto z mostu, co pan ze mną zamierza uczynić. Na wszystko jestem przygotowany, chociażby to były rzeczy najgorsze. Czy pan mnie chce zaaresztować? Mów człowieku, lecz nie baw się ze mną jak kot z myszą.