Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/145

Ta strona została skorygowana.

— Dobrze. A ile krów szło tamtędy? Widziałeś, jak pasły się na torfowisku?
— Ile mi się zdaje, nie widziałem żadnej.
— To rzecz szczególna. Przez całą drogę ślady krów a na pastwisku ani jednej... To ciekawe, prawda?
— Bardzo ciekawe i dziwne.
— Racya. A teraz namyśl się dobrze i przypomnij sobie, jak wyglądały te ślady. Czy przypominasz sobie?
— Przypominam.
— A pamiętasz i to, że ślady raz szły po dwa obok siebie, a czasem po trzy i po jednym?
Holmes ilustrował swe zapytania, układając na stole okruszki z chleba.
— Nie, tego sobie nie przypominam.
— Zato ja pamiętam doskonale. Mógłbym na to przysiądz. Tak, czy tak, pójdziemy sobie spokojnie i zbadamy to jeszcze raz. Ale jakiż ze mnie głupiec, aby natychmiast nie wyciągnąć z tego wniosków, jak się należy.
— Jakich wniosków?
— Ależ bardzo prostych. Cóż to za szczególna krowa, co idzie na przemiany wolno, potem kłusem i galopem! O, taki podstęp nie zrodził się w mózgownicy byle szynkarza wiejskiego! Teraz wiem już wszystko. Idzie mi tylko o to, co robi ten młodzieniec w kuźni. Wyśliźnijmy się trochę na podwórze i przypatrzmy mu się dobrze, jeżeli tylko będzie można.