Osoba ta weszła niewątpliwie przez okno, bo to było jedyną drogą w tym wypadku. Mogłem więc śmiało przypuścić, że znajdę jakieś ślady tej zagadkowej istoty albo w domu albo w ogrodzie, na drodze lub na trawniku. Zastosowałem moje wypróbowane metody, które znasz dawno, drogi Watsonie. Wreszcie udało mi się znaleść ślad, ale ślad dziwny, który mnie zdziwił niezmiernie. Nie wątpiłem ani przez chwilę, że w pokoju był jakiś obcy człowiek, odkryłem wyraźnie ślady jego stóp w pięciu rozmaitych miejscach: na gościńcu, w punkcie, gdzie przechodził przez nizki mur, na trawniku i na pokostowanych parapetach okna, przez które dostał się do pokoju. Przez trawnik biegł pospiesznym krokiem, bo odciski podeszwy są znacznie głębsze niż obcasów. Ale już pierwej wywnioskowałem, że była w pokoju trzecia osoba, więc nie zdziwiło mnie to wcale. Natomiast zdumiałem się, ujrzawszy ślady jego towarzysza.
— Jego towarzysza? — zawołałem.
Holmes wyjął z kieszeni wielki arkusz jedwabnego papieru i rozpostarł go ostrożnie na kolanach.
— Jak ci się zdaje, co to być może? — zapytał.
Papier był pokryty odciskami stóp jakiegoś małego zwierzęcia. Można było wyraźnie rozróżnić stopę o pięciu członkach i ślady długich pazurów.
Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/182
Ta strona została skorygowana.