Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/217

Ta strona została skorygowana.

tami i mimo oporu gospodarza w darł się aż do pokoju, z którego wyglądał St. Clair na ulicę. Ani śladu nie znaleziono. Na calem piętrze nie było nikogo, tylko jakiś ohydny kaleka, który, jak się zdawało, mieszkał tam. Zarówno on jak i gospodarz spelunki przysięgali się, że oprócz nich nikogo przez całe popołudnie nie było w pokoju frontowym. Zapewnienia ich brzmiały tak wiarygodnie, że nawet inspektor przechylał się już na ich stronę, w przekonaniu, że może pani St. Clair się zdawało, gdy ta nagle rzuciła się z krzykiem na skrzynkę drewnianą, stojącą na stole i zerwała nakrywkę. Ze środka wysypały się kamyki budowlane dla dzieci. Była to zabawka, jaką mąż jej przyobiecał synowi.
To odkrycie, jako też pomieszanie, widoczne w twarzy kaleki, przekonały inspektora, iż sprawę trzeba traktować zupełnie na seryo. Przeszukano zaraz cały dom. Wszystko, co zobaczono i wyśledzono, wskazywało, iż ma się do czynienia ze straszną zbrodnią. Frontowy pokój był przeznaczony na mieszkanie i skromnie urządzony. Drzwi prowadziły zeń do małej sypialni z widokiem na tył doków. Między dokiem a oknem tego sypialnego pokoiku znajduje się wązka drożyna, sucha podczas odpływu, lecz podczas przypływu pokryta wodą na cztery do pięciu stóp. Okno było szerokie i dawało się podsuwać do góry. Przy dokładnem obejrzeniu znaleziono na gzymsie okna ślady krwi, kilka kropel splamiło