Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/224

Ta strona została skorygowana.

w których malowała się trwożna ciekawość, wyglądała jak żywy znak zapytania.
— I cóż? — zawołała.
Spostrzegłszy, że w ciemności podchodzą do niej dwie postacie, krzyknęła zlekka, lecz okrzyk ten rozwiał się w westchnieniu, gdy mój towarzysz szybko potrząsnął głową i wzruszył ramionami.
— Dobrych wiadomości nie przynosisz pan żadnych — spytała wreszcie.
— Wogóle żadnych niema.
— A więc i złych także?
— Niema.
— Chwała Bogu i zato. Niechże panowie wejdą. Pan, panie Holmes, musisz być strudzony po dniu takiej pracy.
— Pozwoli pani przedstawić sobie mego przyjaciela, dr. Watsona. Nieraz już był mi pomocnym w podobnych sprawach, a szczęśliwy przypadek zrządził, że udało mi się sprowadzić go i zapoznać ze sprawą, o którą idzie.
— Bardzo mi miło poznać pana — zwróciła się kobieta do mnie, ściskając mnie serdecznie za rękę. — Przepraszam z góry, jeżeli porządek domowy pozostawi coś do życzenia. Wiesz już pan zapewne, jak straszny cios dotknął nas tak niespodziewanie!
— Jestem starym żołnierzem, proszę pani, a gdybym nim nawet nie był, to uważałbym to za rzecz zupełnie prostą, która nie potrze-