Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/49

Ta strona została skorygowana.

opanować, zato jesteśmy panami naszych czynów. Kiedy szłam z nim do ołtarza, postanowiłam bardzo szczerze, że uczynię go zupełnie szczęśliwym. Ale wyobrazisz pan sobie, co się ze mną działo, gdy wchodząc już na stopnie ołtarza, przypadkiem spojrzałam na bok i ujrzałam oczy Franka utkwione we mnie. Sądziłam zrazu, że to jego duch stanął przedemną ale gdy odwróciłam się znowu, ujrzałam, że siedzi dalej w pierwszym rzędzie ławek i spogląda na mnie z dziwnym wyrazem, jak gdyby chciał się zapytać, czy obecność jego jest dla mnie pożądaną czy też nie. I powtarzam: dziwię się tylko, że nie straciłam przytomności. Wszystko kręciło się do koła mnie w szalonym tańcu, słowa księdza brzmiały mi w uchu, jak gdyby jakiś daleki szmer pszczół. Cóż miałam uczynić? Czy miałam zerwać ceremonię ślubną i doprowadzić do skandalu w kościele? Jeszcze raz spojrzałam na Franka, wydało mi się, że odgaduje moje myśli, bo położył palec na ustach, jak gdyby dając mi znak, abym milczała. Potem zauważyłam, że pisze coś na kawałku papieru, prawdopodobnie jakiś list do mnie. Gdy przechodziłam około ławki gdzie siedział, upuściłam umyślnie bukiet, oddając mi go, wsunął mi równocześnie do ręki zwitek papieru. Kartka zawierała tylko kilka słów z wezwaniem, abym przyszła do niego, skoro tylko da mi do tego odpowiedni znak. Oczywiście nie wahałam się