szego tropu. Jutro bylibyśmy już prawdopodobnie wyjechali do Paryża, gdyby nie to, że dzisiaj wieczorem zjawił się w naszem mieszkaniu poczciwy pan Holmes. W jaki sposób zdołał nas odszukać, tego absolutnie pojąć nie mogę. Wytłómaczył nam jednak bardzo jasno, że Franek ma słuszność a ja nie i że postępując tak tajemniczo, możemy się narazić na rozmaite podejrzenia i sądy fałszywe. Potem zaproponował nam, abyśmy spotkali się w jego mieszkaniu z lordem St. Simonem i omówili z nim całą sprawę. Mówił tak przekonywująco, że zgodziliśmy się na jego żądanie. Oto powiedziałam ci wszystko, Robercie; przykro mi bardzo, że wyrządziłam ci mimowoli krzywdę, ale mam nadzieję, że przebaczysz mi wszystko.
Lord St. Simon zachowywał przez cały ten czas sztywną pozycyę, słuchał długiego opowiadania ze zmarszczonem czołem i z zaciśniętemi ustami.
— Wybaczy pani — odparł, usłyszawszy ostatnie słowa młodej kobiety — nie jestem przyzwyczajony roztrząsać moje osobiste sprawy i stosunki wobec obcych mi ludzi.
— A zatem nie przebaczysz mi? Nie podasz mi nawet ręki, zanim odejdę?
— Jeżeli pani tylko o to chodzi... Wyciągnął rękę i podał ją zimno młodej kobiecie.
— Miałem nadzieję — przerwał Holmes —
Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/52
Ta strona została skorygowana.