Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/75

Ta strona została skorygowana.

czerwono świadczyły o całych latach męki i udręczenia, jakie przeszła ta kobieta przy boku męża. Zjawiła się zaraz córka, blada dziewczyna o blond włosach, która z dziwnym wyrazem w niebieskich oczach opowiadała nam, jak się cieszy, że ojca już nie ma i jak błogosławi rękę, która go usunęła z tego świata.
Straszny to był dom i straszna rodzina. Odetchnęliśmy też, gdy znaleźlimy się znowu na powietrzu, w świetle słońca, kierując się po wązkiej ścieżce ku kabinie. Ścieżkę tę wyżłobił sam Carey, chodząc przez tyle lat codziennie do swej kabiny.
Kabina, był to domek drewniany pokryty łupkiem, z jednem oknem przy drzwiach i drugiem po przeciwnej stronie. Hopkins wyjął z kieszeni klucz i pochylił się, aby otworzyć, lecz nagle zatrzymał się. Na twarzy jego odmalowało się zdziwienie.
— Ktoś tu majstrował — rzekł powoli.
Nie można było temu przeczyć. Drzewo było w paru miejscach zdrapane, a szramy te przeglądały przez nalepę tak świeże, jak gdyby je dopiero zrobiono.
Holmes zbadał zaraz okno.
— I tutaj ktoś próbował dostać się do środka. Ale nie udało mu się dopiąć celu. Lichy to musiał być włamywacz, skoro cofnął się przed takiem zadaniem.
Hopkins oglądał jeszcze drzwi.