Strona:PL Doyle - Tajemnica oblubienicy i inne nowele.pdf/93

Ta strona została skorygowana.

Holmes nagłym ruchem pochylił się nad nim i przesunął obie ręce nad jego ramionami.
— Tu właśnie! — zawołał.
Usłyszałem brzęk, jak gdyby łańcucha stalowego, a zaraz potem ryk, niby rozszalałego byka. W chwilę później Holmes i marynarz tarzali się po ziemi, pasując się z sobą. Był to człowiek tak strasznie silny, że nawet w kajdankach, które mu Holmes zarzucił na ręce z ogromną zręcznością, byłby niewątpliwie niebawem zdusił mojego przyjaciela, gdybyśmy obaj z Hopkinsem nie skoczyli mu na pomoc. Dopiero kiedy dotknąłem jego czoła zimną lufą rewolweru, zrozumiał, że wszelki jego opór jest daremny. Skrępowaliśmy mu sznurem nogi, poczem powstaliśmy zadyszani i zmęczeni straszną walką.
— Muszę doprawdy prosić pana, mr. Hopkins o przebaczenie za ten epizod — mówił Sherlok Holmes. — Obawiam się, że jajecznica zupełnie wystygła. Bądź co bądź jednak nie wątpię, że reszta śniadania będzie panu jeszcze lepiej, niż pierwej smakować, zwłaszcza wobec tego, że szczęśliwie doprowadziliśmy naszą sprawę do tak pomyślnego zakończenia.
Stanley Hopkins stał jak posąg, oniemiał ze zdumienia.
— Nie mam pojęcia, co myśleć o tem wszystkiem, mr. Holmes — wyjąkał wreszcie, czerwieniejąc. — Zdaje mi się teraz, że od samego