Strona:PL Doyle - W obronie czci kobiecej.pdf/23

Ta strona została uwierzytelniona.

obmyślałem następujący plan. Jeśliby Milverton zauważył, że drzwi od kasy odemknięte, wówczas wyskoczę z ukrycia, zarzucę mu portyerę na głowę i resztę pozostawię Holmesowi. Lecz Milverton siedział nieruchomo zagłębiwszy się w papiery, przewracając kartkę po kartce. Myślałem wreszcie, że skoro on ukończy czytanie i wypali cygaro, uda się do sypialni. Niebawem jednak sprawa przybrała całkiem inny, wcale niespodziewany obrot i myśli nasze przybrały całkiem inny kierunek.
Zauważyłem mianowicie, że Milverton spoglądał kilka razy niecierpliwie na zegar, a nawet raz wstał z krzesła, przeszedł się kilka razy po pokoju i usiadł znowu, co widocznie oznaczało u niego pewną niecierpliwość. Nie przyszło mi nawet na myśl, aby on o tej porze kogoś obcego oczekiwał; aż oto nagle zauważyłem w stronie werandy ledwie wyraźny szmer. Milverton położył papiery na stole i przybrał w fotelu niedbałą pozę. Wtem zapukał ktoś do drzwi werandy. Milverton zerwał się i je otworzył.
— No — ozwał się oschle — spóźniła się pani o całe pół godziny.
Teraz wyjaśniło się, dlaczego drzwi od werandy nie były zamknięte a sam Milverton jeszcze czuwał. Usłyszeliśmy szelest sukni kobiecej. Uchyliłem cokolwiek portyery. Milverton siedział w fotelu przed biurkiem trzymając lekceważąco w kąciku ust cygaro. Przed nim stała w pełnem elektrycznem świetle wysoka, smukła kobieta,