Strona:PL Doyle - W obronie czci kobiecej.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dwu tylko i o mało ich nie schwytano. Mamy ich stopy odbite na śniegu i dokładny rysopis, wobec czego jestem pewny, że ich wkrótce wyśledzimy. Jeden z nich był bardzo zwinny i trudno go było dojrzeć, bo.... uciekł. Drugiego zaś zapamiętał sobie dobrze pomocnik ogrodowy, którego już, już miał w garści. Był to silnie zbudowany mężczyzna o wystających szczękach, tęgim karku, czarnym wąsie, a na górnej części oblicza miał czarną maskę.
— To dość niejasny opis — przerwał mu Holmes — jeden z tysiąca, który mógłby między innemi dotyczyć także i Watsona.
— Wie pan, że to prawda — zaśmiał się inspektor — ten rysopis mógł by się zgadzać z osobą pana doktora.
Obaj poczęli się głośno śmiać, podczas gdy ja siliłem się, by ukryć wzruszenie i widocznie w uśmiechu moim Holmes coś zauważył, bo zagadnął szybko inspektora.
— Niestety, panie Lestrade, zmuszony jestem odmówić panu pomocy w tym wypadku. Milvertona znałem doskonale i uważałem go za najniebezpieczniejszego łotra w całym Londynie, a według mego mniemania, zaszła tu taka zbrodnia, przeciw której nie może wkroczyć ustawa, a która jako czyn zemsty osobistej, jest pod względem prawnym usprawiedliwioną. Krótko mówiąc śledztwo jest bezprzedmiotowe i moje